Coraz większą popularność zyskuje opublikowany w poniedziałek 29 stycznia film z okolic Broome w północno-wschodniej Australii. Widzimy na nim scenę jak z biblijnego Potopu - jak okiem sięgnąć wszystko pokrywa woda, a w oddali majaczy maleńka wysepka. Obrazek ten obserwujemy z wnętrza samochodu, który dzielnie sunie przez środek kataklizmu. Co ciekawsze, to nie amfibia, nie łódka, tylko samochód terenowy firmy Kimberley Wild Expeditions z napędem na cztery koła.
Właściciel wozu James Weeding wyjaśnia, jak udało mu się osiągnąć tak niesamowity efekt. Tłumaczy, że jego wóz wcale nie sunie po jeziorze, rzece, czy morskiej zatoce - pod wodą znajduje się droga, którą znają lokalni kierowcy. Wrażenie dotyczące Potopu nie jest jednak całkowicie mylne. Okoliczni mieszkańcy zmagają się z niezwykłą sytuacją. W ciągu zaledwie doby w tym regionie spadło aż 450 litrów deszczu na metr kwadratowy.
Weeding nie ryzykował przejazdu bez powodu. Zwłaszcza, że pasy rozdzielające jezdnię były kompletnie niewidoczne i czasem sam nie wiedział, czy nadal jedzie po asfalcie. W swoim terenowym aucie przewoził turystów, których zaskoczyło nagłe załamanie pogody. Jak zdradził, drogi trzymał się na wyczucie i dzięki odblaskom białych linii, które co pewien czas przebijały się przez taflę wody.