Radom. 90-latka ukarana mandatem za handlowanie serwetkami. Internauci zorganizowali zbiórkę

Radom. 90-latka ukarana mandatem za handlowanie serwetkami. Internauci zorganizowali zbiórkę

Kobieta, która dostała mandat w Radomiu
Kobieta, która dostała mandat w Radomiu Źródło:Facebook / Jarosław Kowalik
90-latka, która sprzedawała na jednym z radomskich targów serwetki, aby zarobić na święta, została ukarana mandatem na za handel bez zezwolenia. Zbiórkę na pomoc dla kobiety zorganizowali internauci.

O sprawie jako pierwszy poinformował na swoim profilu na Facebooku Jarosław Kowalik, wiceprzewodniczący ugrupowania Bezpartyjny Radom. „Inwalidka I grupy, lat 90, emerytura starcza ledwo na leki, na święta chciała dorobić sprzedając przy ul. Struga w Radomiu serwetki. Urząd Skarbowy dopadł, ukarał mandatem i o zakupach na święta mogłaby już zapomnieć…” – napisał działacz. Kobieta otrzymała mandat w wysokości 210 złotych za brak ewidencji sprzedaży. Jarosław Kowalik powiedział, że kobieta jest osobą samotną, a jej dzieci przebywają za granicą. Na targu pojawia się prawie codziennie, ponieważ chce w ten sposób dorobić i nie spędzać całego czasu sama w domu.

Oburzeni całą sprawą internauci postanowili zrobić zbiórkę na opłacenie mandatu oraz świąteczne zakupy dla 90-latki. W niecałe dwa dni zebrano ponad 7 tysięcy złotych. – Takiego zaskoczenia reakcją dobrych ludzi i wdzięczności Pani Marianny nie da się wyrazić tekstem – dodał Kowalik na Facebooku. Działacz przyznał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że zdecydował się udostępnić w mediach społecznościowych historię pani Marianny, ponieważ pokazuje to, że starsza i samotna osoba próbuje sobie poradzić z rzeczywistością a przez państwo została potraktowana w okropny sposób. – Widzę ją zawsze, gdy jest dobra pogoda i nie jest chora. Zawsze z drutami lub szydełkiem w rękach. To też jest niestety sposób na samotność – tłumaczył Kowalik.

Zbiórka nadal jest aktywna na stronie zrzutka.pl

Czytaj też:
83-latka rozdaje ulotki, by spłacić komornika. Zarabia 48 zł dziennie

Źródło: Gazeta Wyborcza / Facebook/Jarosław Kowalik