W wyniku przeprowadzonych nalotów na dwa kluby w stolicy Gruzji – Bessiani i Cafe Gallery – zatrzymano osiem osób podejrzewanych o handel narkotykami. Demonstranci twiedzą, że wyszli na ulicę w ramach potępienia agresji policji. Początkowo domagali się dymisji szefa MSW i premiera Gruzji, potem złagodzili żądania, gdy obiecano im wszczęcie śledztwa w sprawie nalotów. W trakcie negocjacji z protestującymi szef resortu spraw wewnętrznych przeprosił za brutalne działania policji i zapowiedział wszczęcie postępowania, na co protestujący przystali, dając na to ministerstwu tydzień.
– Każda konfrontacja w kraju i podział w społeczeństwie są niedopuszczalne. Organy ścigania robią, co mogą, aby zabezpieczyć prawo i porządek oraz zapewnić prawo i swobodę do zgromadzeń. Gruzińskie władze będą miały twarde stanowisko w sprawie handlarzy narkotyków – zaznaczył w telewizyjnym wystąpieniu Kvirikashvili.
Krytycy nalotów twierdzą, że akcja policji była akacją PR-ową, aby pokazać jej zaangażowanie w egzekwowanie surowych przepisów dotyczących narkotyków i zastraszyć rozwijającą się scenę klubową w gruzińskiej stolicy. Niektórzy z protestujących twierdzą ponadto, że narkotyki mogła podrzucić sama policja.
Późnym wieczorem 13 maja dziesiątki demonstrantów tańczyły przy dźwiękach muzyki w centrum miasta, przysięgając, że będą kontynuować demonstracje nawet wówczas, gdy władze zdemontują obóz protestacyjny, który ustawili przed budynkiem parlamentu.