Gigantyczne nagrody w IPN. „SE” donosi o niemal 5 mln zł

Gigantyczne nagrody w IPN. „SE” donosi o niemal 5 mln zł

Instytut Pamięci Narodowej
Instytut Pamięci NarodowejŹródło:Newspix.pl / Michał Fludra
Rok temu głośno było o premiach w rządzie Beaty Szydło. Teraz pojawił się doniesienia o sowitych nagrodach dla pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. „Super Express” ustalił ile pieniędzy wpłynęło na konto prezesów instytucji oraz osób zajmujących inne stanowiska.

Z informacji przekazanych przez „Super Express” wynika, że w 2018 roku pracownicy centrali Instytutu Pamięci Narodowej oraz oddziałów tej instytucji otrzymali w sumie ponad 4,7 mln zł. Średnia nagroda dla pracownika wyniosła nieco ponad 2,1 tys. zł i zależała rzecz jasna od zajmowanego stanowiska. I tak prezes INP Jarosław Szarek oraz jego trzech zastępców mieli otrzymać łącznie niemal 117 tys. zł, co daje średnio po 29 tys. zł „na głowę”.

Wysokie premie nie spodobały się jednemu z posłów opozycji. – Nie przypominam sobie żadnych spektakularnych sukcesów IPN i uważam, że te nagrody się nie należą – zaznaczył w rozmowie z „SE”. – Będziemy żądać szczegółowych wyjaśnień za co przyznano premie dla prezesa, wiceprezesów i pracowników IPN – dodał poseł . Innego zdania jest Marek Ast. – IPN dobrze służy Polsce i jeśli dobrze pracuje, to nagrody się należały – stwierdził poseł .

Kontrowersyjna ustawa

Przypomnijmy, w ubiegłym roku o IPN stało się głośno za sprawą kontrowersyjnych przepisów. Nowelizacja ustawy o IPN zakładała, że za przypisywanie Polakom odpowiedzialności m.in. za ludobójstwo popełnione na Żydach podczas II wojny światowej może grozić kara grzywny lub pozbawienia wolności. Po wielu krytycznych opiniach przepisy zostały uchylone podczas czerwcowego posiedzenia Sejmu. Jak podawało Polskie Radio, TK umorzył sprawę nowelizacji ustawy o IPN w części dotyczącej karania za przypisywanie Polakom odpowiedzialności m. in. za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej, w tym za Holokaust. Jako powód podano utratę mocy obowiązujących przepisów po ich uchyleniu w czerwcu ubiegłego roku kolejną nowelizacją.

W ustawie nadal są jednak przepisy odnoszące się do zbrodni ukraińskich nacjonalistów. W dokumencie zostały one zdefiniowane jako czyny popełnione przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1925-1950, polegające na stosowaniu przemocy, terroru lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostek lub grup ludności. W dokumencie wymieniono m.in. ludobójstwo na obywatelach II RP na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Art. 55 mówi, że wobec tych osób, które zaprzeczają np. zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, IPN będzie mógł wszcząć postępowanie karne. Autorowi takich tez może grozić kara grzywny i pozbawienia wolności do lat trzech.

Prezydent Andrzej Duda skierował ustawę do TK, ponieważ w jego ocenie pojęcia „ukraińscy nacjonaliści” i „Małopolska Wschodnia” są nieprecyzyjne. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy nowelizacji ustawy o IPN dotyczące zbrodni ukraińskich nacjonalistów są niezgodne z konstytucją. TK uznał za niezgodne z ustawą zasadniczą przepisy zawierające pojęcia „ukraińscy nacjonaliści” oraz „Małopolska Wschodnia”.

Czytaj też:
Nie ma pilnych spraw, kiedy „ważna minister” smaży naleśniki. Gowin: Na tym polega piękno Polski