W styczniu ubiegłego roku w polskich mediach społecznościowych głośnym echem odbił się film dokumentalny zatytułowany „Polska stoi przed próbą – kobieta walcząca o swój kraj”. Opowiadał on o europosłance Róży Thun i jej poglądach na krajową politykę. Jak przypomina krakowska „Wyborcza”, polityk PO została wówczas ostro zaatakowana m.in. przez Ryszarda Czarneckiego z PiS, który porównał ją do szmalcowników z czasów II wojny światowej.
W tamtym czasie w sieci pojawiły się też komentarze wzywające do przemocy względem eurodeputowanej. Autorem jednego z takich wpisów na Facebooku był właśnie Tomasz B. „Szmatę na stos” - pisał w kontekście Róży Thun. Jego komentarz zgłosiła przedstawicielka małopolskiego KOD, podkreślając konieczność walki z podobnymi treściami i ich autorami, którzy „czują się bezkarni”.
Tomasz B. stanął w końcu przed sądem. Utrzymuje, że to nie on jest autorem wpisu. Twierdzi nawet, że nie interesuje się polityką i nie znał samej Róży Thun, o której usłyszeć miał dopiero w momencie oskarżenia. Mówił, że dostęp do jego konta na Facebooku nie był zbyt dobrze zabezpieczony, a sam pozwala korzystać z niego członkom swojej rodziny. - Ktoś sobie żarty stroi. Ja nie komentuję wpisów na Facebooku - stwierdził, odnosząc się do nienawistnych wpisów. Za te „żarty” grozi w polskim prawie od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Oskarżony Tomasz B. należy do Wojsk Obrony Terytorialnej. Do tej pory nie był karany.
Czytaj też:
Róża Thun tłumaczy słowa o różańcu. „Skandaliczna manipulacja rządowej telewizji”