Dieta na kwarantannie? Dietetyczka: Grozi emocjonalnym i fizycznym fiaskiem

Dieta na kwarantannie? Dietetyczka: Grozi emocjonalnym i fizycznym fiaskiem

Dodano: 
dieta
dieta Źródło: Pexels / Ella Olsson
Aktywność fizyczna ograniczona do ćwiczeń wykonywanych w czterech ścianach, stres, możliwość spożywania posiłków o każdej porze dnia i nocy sprawiają, że wielu z nas powodowaną koronawirusem kwarantannę zakończy z kilkoma kilogramami na plusie. – Dręczenie się wyrzutami sumienia nie ma sensu – mówi Agata Ziemnicka, dietetyczka i psycholożka. Co robić, by siedząc w domu i mając nieograniczony dostęp do lodówki, nie otwierać jej kilkanaście razy dziennie?

– By odpowiedzieć na to pytanie, użyję porównania. Sytuacja, kiedy ze względu na koronawirusa częściej sięgamy po jedzenie, jest w jakimś stopniu podobna do sytuacji, w której kobieta w ciąży nagle zaczyna robić dziwaczne rzeczy, sięgać po jedzenie, po które wcześniej nie sięgała, jeść więcej czy inaczej tłumacząc ciążą. Tymczasem w rzeczywistości ciąża jedynie wyostrza nierozwiązane problemy, które w niej tkwią. Koronawirus, kwarantanna, czy stres powodowany epidemią, też może tak na niektórych działać – mówi Agata Ziemnicka, dietetyczka i psycholożka, edukatorka żywieniowa. Założycielka fundacji „Kobiety bez diety”. Jej zdaniem, jeśli mamy takie tendencje, „jeśli zajadamy stres, najprawdopodobniej teraz też będziemy to robić”. - Dlatego, może w związku z faktem, że dziś czasu mamy jakby więcej, warto postawić na „uważność”, zastanowić się nad tym, co siedzi w naszej głowie, tam w środku się dzieje. Zrobić krok wstecz - mówi. I wyjaśnia: - Można starać się zdefiniować problem, za czynnik odpowiadający za nasze podjadanie uznać np. nasilający się stres, a wtedy można spróbować ułożyć jakiś plan działania, starać się nad tym zapanować znajdując inne sposoby, wspierając się rozmową z kimś bliskim. I jeśli choć połowę jego założeń uda nam się zrealizować, będzie naprawdę dobrze.

Pijana matka stanowi większe zagrożenie

Zdaniem ekspertki, choć jak zaznaczyła, ta wypowiedź może być kontrowersyjna, „jeśli ktoś tak bardzo obciążony sytuacją życiową, zawodową, finansową, w ramach niekonstruktywnych sposobów radzenia sobie ze stresem, zamiast sięgać po alkohol, czy kompulsywnie robić zakupy, sięgnie po jedzenie, problem wciąż będzie, ale będzie jakby mniejszy dla otoczenia”. – Pijana matka opiekująca się dwójką dzieci może stanowić dla nich zagrożenie, ale matka, która ma w sobie cztery snickersy, najpewniej już nie aż takie. Zniszczy sobie zdrowie, ale jakoś będzie dalej egzystować – odkreśla i powtarza: – To naprawdę nie jest czas na odchudzanie, detoksy, nagłe zmiany diety. To nie jest czas na wyrzuty sumienia.

Odpuszczam dietę, ale...

W opinii Agaty Ziemnickiej można się umówić z samym sobą, że na razie odpuszczam dietę, ale do każdego posiłku dodam np. jedno warzywo podnoszące odporność, choćby paprykę, czy imbir. – Albo, idealnie sprawdzajace się w kontekście przebodźcowanego układu nerwowego, orzeczy, czy bardzo tanie siemię lniane. Gdy na co dzień nie jemy np. zwykłego pszennego makaronu, ale chwilowo tylko taki mamy, bo ktoś nam robi zakupy, nie mamy możliwości wyboru: zjedzmy ten makaron. Tylko zmniejszmy porcję, a resztę talerza wypełnijmy warzywami. Potem można zrobić sobie jakiś deser, zjeść owoc – radzi.

Jej zdaniem powinniśmy także oddzielić dwa aspekty: „odżywiania ciała, używania produktów, które mają nas wzmacniać, nasycać i radzenia sobie z emocjami za pomocą jedzenia”. – Bo bez względu na to, czy w związku ze stresem podjadasz, czy nie, i tak musisz odżywiać ciało. Zamiast rozliczać się później z tych występków mówiąc „znowu to zrobiłam”, czy „jestem beznadziejny”, lepiej trzymaj się zasady, że jeśli karmisz swój stres batonikiem, to nakarm też ciało dobrym posiłkiem. Dobrym, czyli ugotowaną fasolką szparagową z zamrażalnika, polaną oliwą z pierwszego tłoczenia. To wystarczy – podkreśla.

Czytaj też:
Dieta bogata w sól osłabia antybakteryjną obronę immunologiczną

Źródło: Wprost