Pechowy skok Małysza

Pechowy skok Małysza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po sobotnim sukcesie Adam Małysz miał pecha w niedzielnym konkursie PŚ w skokach narciarskich w Oslo-Holmenkollen. Zajął dopiero 54. miejsce, tracąc przewodnictwo w klasyfikacji pucharu.

Aura pokrzyżowała plany organizatorom ostatniego konkursu na słynnej skoczni w Oslo-Holmenkollen. Najpierw zrezygnowano z serii próbnej i kwalifikacji, a potem zakończono rywalizację po pierwszej serii. Wysoka temperatura powodowała, że organizatorzy z niepokojem patrzyli na rozbieg. Największe problemy sprawiał jednak porywisty i zmienny wiatr.


Dramat przeżył Adam Małysz. W czasie jego skoku powiało z lewej strony i tylko umiejętności skoczka pozwoliły mu wylądować bez groźnego upadku. Mizerna odległość 89 metrów dała mu zaledwie 54. miejsce. Na osłodę pozostało skoczkowi z Wisły zwycięstwo w Turnieju Nordyckim, po sukcesach w Lahti, Kuopio i sobotnim w Oslo-Holmenkollen.

"Jestem zadowolony, że wylądowałem na obu nogach" - powiedział Małysz po zawodach.

Po nieudanym skoku Małysz stracił przodownictwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na rzecz poprzedniego lidera, Norwega Andersa Jacobsena, który w niedzielę był siódmy. Różnica między nimi przed trzema ostatnimi konkursami w Planicy jest jednak niewielka - tylko 14 pkt.

Konkurs wygrał mistrz świata z dużej skoczni w Sapporo Simon Ammann, który skoczył zdecydowanie najdalej - 118,5 m. Drugi był Austriak Martin Koch, a trzeci Fin Matti Hautamaeki. Kamil Stoch zajął 19. miejsce, 33. był Piotr Żyła, a 46. Stefan Hula.

Z krytyką pod adresem organizatorów wystąpił potem Ammann: "Wiele rzeczy podczas konkursu pozostawiało sporo do życzenia". Organizatorów krytykował także piąty w zawodach Niemiec Martin Schmitt, narzekając na złe tory najazdowe, których organizatorzy nie byli w stanie przygotować w sposób należyty.

Słów krytyki nie szczędziła norweska prasa, mimo zadowolenia, że Anders Jacobsen ponownie prowadzi w punktacji generalnej Pucharu Świata, zgodnie oceniając, że niedzielny konkurs skoków był skandalem, ponieważ rozgrywany przy tak silnym wietrze mógł doprowadzić do wielu wypadków, szczególnie Adama Małysza.

"Anders Jacobsen ponownie liderem Pucharu Świata po skandalicznym konkursie na skoczni Holmenkollen. Dramat Adama Małysza sprawia jednak, że nowy lider nie ma smaku sukcesu" - pisze dziennik "Verdens Gang". Gazeta podkreśla, że "na skoczni rozegrała się wstrząsająca scena, gdy faworyta porwał wiatr. Wielu skoczków było zdania, że konkurs nie powinien się w ogóle odbyć, bo warunki były nierówne i niebezpieczne".

"Tylko akrobatyczne umiejętności Adama Małysza i wielka rutyna sprawiły, że publiczność nie zobaczyła wstrząsającej sceny, a na Holmenkollen nie doszło do skandalu. 11 lat doświadczenia tego skoczka sprawiło jednak, że szczęśliwie przeżonglował przez silne podmuchy wiatru i na szczęście wylądował cało. Zanim Małysz jako ostatni oddał skok, zmieniający się silny wiatr przeszkodził wielu innym dobrym skoczkom" - pisze dziennik internetowy "Nettavisen".

Dziennik podkreśla, że już rano było wiadomo, że konkurs z powodu silnego wiatru będzie trudny. Skok Adama Małysza mógł się skończyć naprawdę źle. Mniej rutynowany skoczek nie poradziłby sobie z tak silną kulą wiatru, jaka uderzyła w Polaka. Polski król Holemnkollen nie krytykował jednak warunków, tak jak inni skoczkowie, którzy określili, że wyglądali w niedzielę jak "latający idioci".

Dziennik "Dagbladet" komentuje, że "narodowy bohater wielkiej rzeszy Polaków, którzy przyszli na Holmenkollen wiwatować po dalszym zwiększeniu przewagi w punktacji generalnej Pucharu Świata, tym razem również pokazał ogromną klasę, lądując cało po dramatycznej walce z wiatrem".

Anders Jacobsen powiedział w pierwszym telewizyjnym wywiadzie, że jest zawstydzony objęciem prowadzenia w punktacji generalnej. "Adam właśnie oddał mi czerwony plastron lidera, który ja mu przekazałem wczoraj. Nie mam jednak radości z tego faktu, bo nie zasłużyłem na to, a konkurs nie był fair. Miałem dzisiaj szczęście, lecz zupełnie inna jest radość ze zwycięstwa kiedy to najlepszy wygrywa. Tak dzisiaj nie było".

Komentatorzy norweskiej telewizji ocenili skok Małysza jako "wielki dramat wielkiego faworyta przed wielotysięczną polską publicznością".

Trener Jacobsena Mika Kojonkoski ostro skrytykował organizatorów i właścicieli skoczni Holmenkollen. "Tu muszą być ekrany chroniące od wiatru. Technologia, dzięki której można było dzisiaj rozegrać bezpieczny i uczciwy konkurs, istnieje i wcale nie jest aż taka kosztowna".

Kojonkoski potwierdził również, że Anders Jacobsen będzie w drużynie na ostatnie konkursy w Planicy. "W poniedziałek Anders przejdzie drobiazgowe badania i szczegółowe prześwietlenia. Jeżeli okaże się, że stan kolana się nie pogorszył to podejmiemy decyzję o skokach w Planicy".

Niedzielne zawody oglądało kilkadziesiąt tysięcy kibiców, w tym mnóstwo polskich fanów. W loży królewskiej zasiadł wielki sympatyk sportu, król Norwegii Harald V. Wśród VIP-ów był też Niemiec Helmuth Recknagel, który przed 50 laty jako pierwszy zawodnik spoza Skandynawii wygrał konkurs na tym obiekcie. Był to ostatni konkurs na wybudowanej w 1892 roku skoczni w Oslo- Holmenkollen. Na jej miejscu Norwegowie wybudują nową na mistrzostwa świata w 2011 roku. Prace mają ruszyć jeszcze w tym roku.

pap, em