Kiedy 62-letni Stuart nie wrócił z krótkiego rejsu, zaniepokojona rodzina od razu zgłosiła zaginięcie. Na całe szczęście mężczyzna został odnaleziony dwa dni później, kurczowo uczepiony kawałka swojej wywróconej łodzi, w odległości 86 mil morskich od wybrzeża. Wypatrzyła go załoga 68-metrowego kontenerowca „Angeles”, która nie tylko wyłowiła rozbitka, ale też wzięła na hol jego łódkę.
Stuart Bee i „Stingy Ray”
– To niesamowite. To było 86 mil od brzegu (około 160 kilometrów – red.) – podkreślała w rozmowie z ABC news Veronica Dunn-Depretis z amerykańskiej straży przybrzeżnej. Podkreślała, że sam Bee nie ucierpiał, a jego 9-metrowa łódź „Stingy Ray” przewróciła się z nieznanych jeszcze powodów. – Czuje się okej. Otrzymaliśmy informację, że nie ma obaw w kwestiach medycznych – zapewniała.
Szybka akcja ratunkowa
Dunn-Depretis pochwaliła rodzinę zaginionego za szybką reakcję. Zaznaczyła, że domownicy oczekiwali na powrót mężczyzny, który na swoim statku miał spędzić tylko kilka godzin. Kiedy nie dawał znaku życia, rodzina oraz pracownicy lokalnego portu bez wahania zawiadomili straż przybrzeżną. Informacja o akcji ratunkowej została rozesłana do wszystkich okolicznych jednostek.
Czytaj też:
Ogromny statek zaginął na morzu. Na pokładzie 43 osoby i kilka tysięcy sztuk bydła
Rozbitek Stuart Bee, uratowany po 43 godzinach na morzu