Kobieta aresztowana za uwięzienie swojego dziecka. Syn przez trzy dekady nie wyszedł z bloku

Kobieta aresztowana za uwięzienie swojego dziecka. Syn przez trzy dekady nie wyszedł z bloku

Hanninge pod Sztokholmem
Hanninge pod Sztokholmem Źródło: Wikimedia Commons / Jan Augustsson / Kulturmiljöbild, Riksantikvarieämbetet
Szwedzka policja aresztowała starszą kobietę, podejrzaną o wieloletnie przetrzymywanie w zamknięciu swojego syna. Dramat 40-letniego dziś mężczyzny miał rozgrywać się na przedmieściach Sztokholmu.

Kobieta oskarżana jest o uwięzienie swojego dziecka na blisko trzy dekady. 70-latka nie przyznaje się do winy. Cała sprawa wyszła na jaw w niedzielę 29 listopada, kiedy kobieta gorzej się poczuła i została zabrana do szpitala. Jej 40-letni syn również trafił do szpitala, gdzie z uwagi na zły stan zdrowia został poddany operacji.

Policja zabezpieczyła mieszkanie w Haninge, na południu od Sztokholmu. W ramach rozpoczętego dochodzenia będzie teraz poszukiwać świadków, którzy pomogą wyjaśnić, co dokładnie działo się w mieszkaniu 70 latki. Kobieta najbliższy czas spędzi w areszcie. Jeżeli zostanie uznana za winną uwięzienia, grozi jej do 10 lat pozbawienia wolności.

Uwięzionego mężczyznę odnalazła krewna kobiety

Na ślad więzionego mężczyzny natrafiła krewna kobiety, której dane nie zostały ujawnione. Przyjechała do jej mieszkania po 20 latach bez kontaktu z matką, gdy otrzymała informację ze szpitala. W rozmowie z gazetą "Expressen" podkreślała, że już przed laty bez skutku zwracała uwagę na los dziecka, które do szkoły przestał chodzić w wieku 12 lat.

Do mieszkania weszła bez problemu, przez otwarte drzwi. W środku uderzył ją zapach moczu, zgnilizny, brudu i kurzu. W kuchni natrafiła na skulonego w rogu mężczyznę. Ten rozpoznał ją i zaczął powtarzać jej imię. Wrzody pokrywały jego nogi poniżej kolan. Nie miał prawie żadnych zębów, a jego głos kobieta oceniła jako ledwie zrozumiały bełkot. Kiedy tylko zobaczyli go wezwani medycy, zawiadomiona została także policja i prokuratura.

Patologiczna nadopiekuńczość?

Krewna 70-latki w rozmowie z mediami ujawniła jedynie, że kobieta w młodości poroniła. Kiedy więc urodził jej się zdrowy syn, stała się nadopiekuńcza. Kolejnemu dziecku dała to samo imię, co zmarłemu. – Jestem po prostu wdzięczna, że chłopak otrzymał pomoc i przeżyje – podkreślała krewna rodziny.

Czytaj też:
Rodzinny dramat pod Gorzowem. Syn zabił rodziców

Źródło: BBC