Wielkanocny „Dzień świstaka”. „Jakby ten dzień już kiedyś się wydarzył”

Wielkanocny „Dzień świstaka”. „Jakby ten dzień już kiedyś się wydarzył”

Dodano: 
Wielkanoc to kolejne święta z powodowanymi pandemią obostrzeniami
Wielkanoc to kolejne święta z powodowanymi pandemią obostrzeniami Źródło:Shutterstock
Przypomina mi się film „Dzień świstaka” z Billem Murray’em trudno nie znaleźć analogii do obecnej sytuacji związanej z pandemią. Mamy Wielkanoc 2021, a czujemy się jakby ten dzień już kiedyś się wydarzył.

Wielkanoc w pandemii 2020 roku była czymś zaskakującym i innym. Byliśmy w szoku, czuliśmy strach przed nowym wirusem, którego nikt jeszcze dobrze nie znał. Ograniczenia wprowadzane były nagle, z dnia na dzień, więc towarzyszyła nam ciągła niepewność. Mieliśmy jednak nadzieję, że to wszystko potrwa chwilę. Zamkniemy się w domach na miesiąc, czy dwa i wszystko wróci do normy.

Mamy Wielkanoc 2021. Do tego co było, nie wróciliśmy. Choć wirus jest już coraz lepiej znany, a dzięki niesamowitemu postępowi nauki i technologii mamy już szczepionkę, by się chronić przed nim. Co z nami pozostało z tamtej Wielkanocy?

Wciąż towarzyszy nam niepewność, bo zmiany ogłaszane są z dnia na dzień, odczuwamy ogromny lęk o nasze zdrowie, bo dostęp do szczepień jest ograniczony i cały proces idzie powoli.

Kraj wydaje się działać wciąż reaktywnie, a nie strategicznie w związku z trwającą już ponad rok pandemią. Frustracje narastają. To jak w biznesie, kiedy startujemy z czymś nowym decyzje też podejmowane są dynamicznie, a błędy są wkalkulowane, ale kiedy sytuacja trwa już ponad rok oczekuje się, że przez ten czas sporo się nauczyliśmy i powinniśmy pewne rzeczy przewidywać.

Czytaj też:
Dzięki niej uratujesz Wielkanoc. Na czym polega „elastyczność psychologiczna”?

Co zmieniło się w nas?

Zmiana zawsze „działa” w pewnym cyklu: zaprzeczenie, opór, eksperymentowanie, zaangażowanie. Przez ten rok przeszliśmy wiele zmian, począwszy od stylu życia (zamknięte restauracje, ograniczone wyjazdy, praca zdalna, zamykane siłownie, a nawet ograniczenia wychodzenia z domu), po zmiany osobiste (utrata lub zmiana pracy, śmierć bliskich z powodu COVID-19, zmiany priorytetów życiowych, poszukiwanie sensu w nowej rzeczywistości). W kontekście części z nich wciąż jesteśmy „w procesie”, inne już zaakceptowaliśmy i mniej dostrzegamy. Pandemia pokazuje jednak, że potrzebna jest zmiana w podejściu do życia.

Dokładnie jak w filmie „Dzień świstaka”, w którym postać grana przez Billa Murray’a, po każdej nocy budzi się tego samego dnia. Główny bohater na początku zachowywał się tak jak zwykle, działał nawykowo, mimo że dzień nie przebiegał tak jak chciał, on wciąż powtarzał te same błędy.

Najpierw nie wierzył, że to go spotyka, myślał że śni budząc się tego samego dnia. Później za wszelką cenę chciał sobie i innym udowodnić, że to nic takiego, że wszystko wróci zaraz do normy. Próbował różnych magicznych sztuczek, żeby ten dzień już więcej się nie powtórzył. Chciał go nawet przespać. Wreszcie zrozumiał, że dopóki nie zmieni swoich nawyków, nie zmieni swojego zachowania i nie zaakceptuje tego, co daje mu nowa rzeczywistość, jego dzień zawsze będzie przynosił rozczarowanie. Kluczem było skoncentrowanie się na tu i teraz, oraz zaakceptowanie, że co dzień budzi się w tej samej rzeczywistości.

Czytaj też:
Morawiecki z życzeniami i refleksjami. „Ten rok był lekcją pokory dla mnie”, „ponosimy odpowiedzialność za decyzje, które okazały się błędne”

Z nami jest podobnie. Część z nas wciąż się buntuje, czasem nawet próbuje ignorować wirusa uznając, że go nie ma. Część uważa, że wirus ich nie dotknie, że wbrew temu, co dzieje się dookoła, nie będą nosić maseczek, będą podważać wszystkie dane dotyczące zachorowań i śmiertelności. Pewnie każdy z nas w jakimś momencie przeszedł przez te fazy. Ryzykowne jest jednak zatrzymanie się w nich, bo to nas nie buduje, a osłabia.

Jak przyjmować ciosy

Dziś wiemy już, że wirus z nami pozostanie na dłużej. Boimy się zachorować, a szczyt pandemii albo się właśnie zaczął, albo jest przed nami. Ten strach jest jednak inny, bo już nie przed nieznanym, a realnym spustoszeniem, które COVID-19 sieje.

Znamy jego moc, a jednocześnie trochę już oswoiliśmy się z tym, że ludzie chorują i umierają z powodu koronawirusa, dlatego mniej reagujemy na rosnącą skalę zachorowań. Wypracowaliśmy już sobie nowe nawyki, jak chodzenie w maseczkach, częste mycie rąk, czy trzymanie dystansu społecznego.

Oswoiliśmy pracę online i wydaje się, że wielu z nas całkiem się to spodobało. Coraz rzadziej mówimy o powrocie do „normalności”, bo powoli budujemy sobie nową normalność. Czy można powiedzieć, czy jest w nas więcej spokoju, czy rezygnacji? Czy więcej nadziei, czy raczej rozczarowania i smutku? To bardzo indywidualna sprawa. Wszystko zależy od tego, jak bardzo osobiście dotknęła nas ta pandemia. Czy mieliśmy wystarczająco dużo wsparcia i umiejętności radzenia sobie, żeby każdy „cios” przyjąć i zaleczyć? Na jakim etapie zmiany się zatrzymaliśmy?

Czytaj też:
Tegoroczna Wielkanoc jest zupełnie inna. Zobacz najlepsze MEMY!

Dużo mówi się o tym, że po tej pandemii wyjdziemy z tak zwanym w psychologii Zespołem stresu pourazowego i pewnie tak będzie. Chciałabym jednak na Wielkanoc napisać wam o przeciwnym mechanizmie, który też się w nas buduje.

To Post-traumatic Growth – czyli pozytywna zmiana psychologiczna, która dzieje się w związku z trudnościami, wyzwaniami którym musimy stawić czoła. Tak również buduje się nasza odporność. Wzmacniamy się, kiedy widzimy że poradziliśmy sobie w trudnej sytuacji.

Jasne, że zostają blizny o których pamiętamy, ale uczymy się też, jak na przyszłość radzić sobie w podobnych sytuacjach. Daleka jestem od powiedzenia „co nas nie zabije to nas wzmocni”, bo tak nie jest. Kiedy jednak życie nas doświadcza, mamy dwie drogi: albo się poddać i dać życiu kierować nami, albo szukać takich obszarów wpływu, satysfakcji i skuteczności, które pozwolą nam trzymać stery pomimo sztormu.

Wielkanoc 2021 będzie taka, jaką sobie sami zbudujemy przy ograniczeniach, w jakich przyszło nam żyć. Życzę byśmy odnaleźli siłę i nadzieję do tego, by budować a nie niszczyć/hejtować i chować się. Jeśli bliscy nie są na wyciągnięcie ręki, to mogą być na kliknięcie ekranu. Nie marnujmy energii na coś, czego zmienić nie możemy.

Źródło: Wprost