Taryfikatory zamiast zdrowego rozsądku

Taryfikatory zamiast zdrowego rozsądku

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Już od przyszłego miesiąca piraci drogowi będą musieli głębiej sięgać do portfeli - obwieścili policjanci zadowoleni z tego, że premier Donald Tusk podpisał rozporządzenie wprowadzające nowy taryfikator mandatów za wykroczenia drogowe. Mandaty wzrosną i to sporo. Sposób na poprawę bezpieczeństwa na drogach? Niekoniecznie.
Chyba każdy, kto ma prawo jazdy, zdążył zauważyć, że zaostrzanie przepisów drogowych nie przynosi efektu: wypadków jest coraz więcej. A jednocześnie nie buduje się dróg, a przynajmniej o wiele za mało, nie powstają nowe kilometry autostrad, nie wdraża się programu "Tiry na tory". Za to inwestuje się setki tysięcy w wideoradary i inne systemy karania kierowców.
 
Jak  bardzo jest to skuteczne, widać w centrum Warszawy, gdzie  obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Samochody, które tego przepisu przestrzegają, policzyć można na palcach jednej ręki. Na Wisłostradzie, położonej praktycznie na terenie niezabudowanym, gdzie obowiązuje 80 km/godz., część kierowców jeździ nawet dwa razy szybciej.

"Eksperci", którzy w czambuł potępiają kierowców przekraczających prędkość, zapominają, że te ograniczenia ustanowione zostały jeszcze bodaj w latach 50 i 60. Na pewno zaś znalazły się one w Ustawie o Ruchu Drogowym z 1 lutego 1983 roku. Wtedy po polskich drogach jeździły głównie "maluchy", "duże fiaty" i syrenki. Teraz kupujemy nowoczesne, zachodnie samochody, ale ograniczenia mamy wciąż  te same.

Nie nawołuję do skasowania ograniczeń w ogóle, a jedynie do wnikliwej analizy ich sensowności w różnych miejscach w zależności od warunków.

Tymczasem policja wydaje miliony złotych na zakup radarów, wideorejestratorów i podobnego sprzętu. Gdyby zamiast stawiać radary w tzw. "czarnych punktach", poprawić nawierzchnię lub lepiej wyprofilować zakręty - ilość śmiertelnych wypadków z pewnością spadłaby radykalnie.
 
Jadąc dowolną trasą, widać, że przepisów dotyczących ograniczeń prędkości nie przestrzega 80-90 proc. kierowców. To kilka milionów ludzi. Czy kilka milionów ludzi to przestępcy lub "piraci drogowi"? Nie, to po prostu przepisy są często bez sensu. Zmieniać trzeba przestarzałe przepisy, a przede wszystkim drogi, a nie jedynie taryfikatory mandatów.