Listkiewicz przesłuchany

Listkiewicz przesłuchany

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Listkiewicz, b. prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, który był przesłuchiwany w prokuraturze krajowej we Wrocławiu jako świadek, po sześciu godzinach opuścił budynek prokuratury.
Po wyjściu Listkiewicz nie chciał mówić o szczegółach śledztwa. Pytany przez dziennikarzy powiedział natomiast, że czuje się winny sytuacji panującej w polskiej piłce nożnej.

"Oczywiście, że czuję się winny. Gdybym się nie czuł, to bym kandydował na kolejną kadencję. A skoro nie kandydowałem to znaczy, że moralną odpowiedzialność za wiele spraw biorę na siebie" - mówił Listkiewicz. Dopytywany, czy za korupcję też, powiedział, że za korupcję też bierze odpowiedzialność, ale w sensie "zbyt późnego zareagowania".

Pytany czy b. wiceprezes PZPN Eugeniusz Kolator i sekretarz generalny Zdzisław Kręcina, którym prokuratura postawiła zarzuty dotyczące m.in. niegospodarności w PZPN, konsultowali z nim swoje decyzje, Listkiewicz powiedział, że w PZPN są pewne procedury, podział obowiązków między poszczególne osoby.

Dziennikarze chcieli też wiedzieć, czy Listkiewicz nie obawia się, że obecnie jest wzywany w charakterze świadka, ale wkrótce może być doprowadzony (do prokuratury - PAP) jako podejrzany, b. prezes PZPN powiedział, że niczego się nie boi. "Ja w życiu przeżyłem straszne rzeczy, gorsze od zarzutów (...) W życiu trzeba być na wszystko przygotowanym. Za chwilę może mi spaść cegła na głowę" - mówił.

Zdaniem Listkiewicza nie wszystkie polskie kluby sportowe miały do czynienia z korupcją. "Z całą pewnością nie wszystkie kluby. Nawet nie większość" - zaznaczył.

Dodał, że jako prezes PZPN nie wiedział o korupcyjnym procederze, a gdy tylko docierały do niego jakieś niepokojące sygnały, zawiadamiał prokuraturę.

Pytany czy nie uważa, że jest osobą skompromitowaną i powinien trzymać się z daleka od polskiej piłki nożnej, odpowiedział, że tak się nie czuje. "Jestem pełnomocnikiem PZPN ds. EURO 2012. I nie myślę, że jestem osobą skompromitowaną i mam się trzymać od piłki z daleka. Niby dlaczego?" - pytał retorycznie. Dodał, że nie wie jeszcze, co będzie robić po EURO, ale "to jego osobista decyzja".

"Dla EURO napracowałem się bardzo przez ostatnie pięć lat i może dlatego zaniedbałem pewne inne sprawy, ale warto było. Ale czegoś takiego jak EURO Polska nie miała i nie będzie miała. Dlatego też warto było zająć się czymś za bardzo kosztem tego, że coś się przeoczyło" - mówił Listkiewicz.

Pytany czy nie uważa, że jest osobę niekompetentną, skoro nie wiedział co dzieje się w PZPN, przyznał, że może i jest niekompetentny. "Mam nadzieję, że obecny prezes Grzesio Lato sobie z tym problemem i wieloma innymi lepiej poradzi" - mówił.

Prawdopodobnie Listkiewicz będzie musiał stawić się jeszcze w grudniu na przesłuchanie do prokuratury i na proces do wrocławskiego sądu.

Prokuratura Krajowa we Wrocławiu wezwała Listkiewicza w czwartek na przesłuchanie w charakterze świadka w związku ze śledztwem, dotyczącym korupcji w polskiej piłce nożnej. Prawdopodobnie był on przesłuchiwany w związku z wątkiem dotyczącym niegospodarności w PZPN.

Śledztwo w sprawie korupcji w polskim futbolu toczy się od maja 2005 r. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty ok. 170 osobom: działaczom sportowym, sędziom, obserwatorom PZPN, m.in. dwóm członkom zarządu PZPN Witowi Ż. i Kazimierzowi F.

W grudniu ub. roku przed wrocławskim sądem rozpoczął się pierwszy proces w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób, w tym Ryszard F., pseud. Fryzjer - domniemany organizator całego procederu.

pap, keb, ab