Tryumf rozsądku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ucieszyła mnie wiadomość o wyroku sądowym, który zapadł w Wielkiej Brytanii. Na kary od 4 do 11 lat pozbawienia wolności skazani zostali pseudoobrońcy praw zwierząt, którzy nie wahali się w tej walce użyć niedozwolonych środków.
Z aktu oskarżenia w tej sprawie wynika, że skazani zastraszali, szantażowali i niszczyli mienie osób i firm powiązanych z laboratoriami, które prowadziły badania na zwierzętach. Wysyłali na przykład do tych firm paczki zawierające atrapy bomb, niszczyli ich domy, wypisując na nich sprayem hasła "mordercy szczeniąt".

Cała ta działalność jako żywo przypomina terroryzm. I tak samo zakwalifikował ją to sędzia, który sprawców tych czynów wysłał do więzienia. - Mieliście prawo protestować i bronić zwierząt, ale nie mieliście prawa dopuszczać się aktów kryminalnych - uzasadniał sędzia. Zaznaczył, że posyła ich do więzienia nie za poglądy, ale za działalność graniczącą z terroryzmem. Należy pamiętać, że międzynarodowi terroryści, którzy posyłają na śmierć setki ludzi też mają wypisane na sztandarach szlachetne idee.
 
Dlatego ważne w tym wyroku jest przede wszystkim to, że sąd wyraźnie orzekł, że nawet najbardziej szczytne hasła nie mogą być usprawiedliwieniem dla łamania prawa. Można protestować przeciwko badaniom na zwierzętach, można domagać się prawa zakazującego tych badań, można nawet kierować przeciwko prowadzącym takie badania pozwy do sądu czy zawiadomienia o przestępstwie do prokuratury. Nie można natomiast zastraszać, grozić, niszczyć i dewastować mienia. Zwłaszcza, że, jak okazało się przed sądem, ochrona przed eko-terrorystami kosztowała firmy ponad 12 milionów funtów.
 
Wyrok brytyjskiego sądu pozwala mieć nadzieję, że kolejni ekoterroryści dobrze się zastanowią, zanim podejmą takie działania. Bo w całej sprawie nie chodzi o to, by zamykać usta obrońcom przyrody czy praw zwierząt. Chodzi o to, aby ci obrońcy działali w granicach prawa.