Rzucił butem w premiera Chin, stanie przed sądem

Rzucił butem w premiera Chin, stanie przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
27-letni mężczyzna, który w poniedziałek na uniwersytecie w Cambridge rzucił butem w premiera Chin Wena Jiabao, odpowie przed sądem - podała brytyjska policja.

Napastnik został oskarżony o zakłócenie porządku publicznego i 10 lutego stanie przed sędzią w Cambridge - zakomunikowano.

Mężczyzna, którego tożsamości nie ujawniono, rzucił butem w kierunku chińskiego premiera, nazywając go dyktatorem. But wylądował na scenie, metr od  Wena Jiabao. "Jak uniwersytet może tak się prostytuować przyjmując dyktatora? Jak można słuchać jego kłamstw? Powstańmy i zaprotestujmy!" - krzyczał.

Napastnik wzorował się na irackim dziennikarzu, który w grudniu 2008 roku w  Bagdadzie także niecelnie rzucił butami w ówczesnego prezydenta USA George'a W. Busha, krzycząc: "Masz, psie, na pożegnanie".

Po incydencie Wen Jiabao kontynuował wystąpienie dodając: "Przybyliśmy w  pokoju. Ta sprawa nie zakłóci przyjaźni chińsko-brytyjskiej. Historia dowodzi, że żadna siła nie zwycięży harmonii, więc pozwólcie mi kontynuować".

Incydent w Cambridge - natychmiast nagłośniony przez media - zaskoczył zarówno chińskich gości jak i gospodarzy, którzy natychmiast przeprosili premiera Chin.

Rzeczniczka chińskiego MSZ Jiang Yu (Dziang I) na konferencji prasowej w Pekinie wyraziła "niezadowolenie" z powodu "godnego ubolewania wydarzenia", jednakże nie wspomniała ani słowem o bucie. Incydent określiła jako "żenujący". Jej oświadczenie przedstawiła też centralna chińska telewizja, nie  pokazując jednak samego incydentu. Zaprezentowano natomiast zdjęcia studentów z  transparentem: "Kochamy Bao-Bao", na którym użyto zdrobniałej formy imienia Jiabao.

Jiang podkreślała, iż wizyta premiera w Wielkiej Brytanii była "całkowitym sukcesem" a "wichrzyciel" wyraźnie nie zyskał poklasku słuchaczy w Cambridge.

Podobnie napisano w relacji agencji Xinhua czy dziennika "China Daily", gdzie potępiono bliżej nieokreślony "incydent". Słowa "but" nie użyto w relacjach ani razu. Informacja przeniknęła jednak do chińskiej sieci internetowej, gdzie na  temat "afery z butem" wypowiedziało się już wielu chińskich internautów. "Ludzie nie protestują przeciwko małym krajom - ten protest dowiódł, że chińska potęga jest uznawana przez Brytyjczyków"; "Pierwszy +buciarz+ był geniuszem - drugi to  świnia" - piszą chińscy internauci.

ND, PAP

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!