Napromieniowali zamiast wyleczyć

Napromieniowali zamiast wyleczyć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyczynę poparzenia promiennego pięciu kobiet w Białostockim Ośrodku Onkologicznym zbada konsultant, oddelegowany przez ministra zdrowia.
"Dzisiaj zwróciłem się do konsultanta krajowego w dziedzinie radiologii, aby dokonał oceny, czy zostały popełnione uchybienia z  punktu widzenia sztuki medycznej, czy tylko problemy techniczne, które można porównać do błędu pilota" - powiedział minister Grzegorz Opala.

Dodał, że jeśli będzie trzeba, wysłana zostanie również kontrola ministerialna po to, by ocenić czy sprzęt, który "prawdopodobnie zawinił", miał odpowiednie atesty.

"Gazeta Wyborcza" opisała przypadki pięciu kobiet, które w lutym tego roku zostały poparzone wskutek - jak napisano w artykule - kilkadziesiąt razy większej od normy dawki promieniowania, jaką dostały w trakcie zabiegu po operacjach nowotworowych. Powodem miał być szwankujący, stary aparat do  naświetlania, tzw. przyspieszacz liniowy - Neptun 10 P, który był eksploatowany w Białostockim Ośrodku Onkologicznym przez 18 lat, a według producenta powinien być najwyżej 10.

Kobiety mają rozległe, trudno gojące się rany popromienne. Twierdzą, że pracownicy szpitala zakazali im pokazywania komukolwiek tych ran.

em, pap