"Wiele osób odnosi błędne wrażenie, że chiński rząd obawia się internetu. W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie" - oświadczył rzecznik MSZ Qin Gang.
Dodał, iż fakt, że w Chinach jest 300 milionów użytkowników sieci internetowej dowodzi, iż "internet w Chinach jest wystarczająco dostępny, jakkolwiek konieczne są także uregulowania prawne, mające przeciwdziałać zamieszczaniu w sieci szkodliwych treści czy informacji, zagrażających bezpieczeństwu narodowemu".
Zapytany o kulejący już od początku marca dostęp do YouTube, rzecznik odrzekł, iż nic mu nie wiadomo o blokadzie.
Od stycznia w Chinach trwa kampania przeciwko "pornograficznym i niemoralnym" treściom na portalach internetowych, w tym m.in. na stronach takich wyszukiwarek jak Google czy działającej od 2000 roku chińskiej Baidu.
W ramach tej akcji Chiny ogłosiły, iż mają prawo blokować strony internetowe zawierające treści według chińskiego prawa nielegalne. Regularnie blokowane są strony, które władze uznają za nieprawomyślne, zwłaszcza witryny o Tybecie lub z krytyką rządzącej partii komunistycznej. Faktycznym celem jest przede wszystkim zwiększenie cenzury internetowej przez władze chińskie.
Liczące 1,3 mld ludności Chiny mają najwięcej na świecie użytkowników internetu.
ND, PAP