Nie takie czesne złe jak się je maluje?

Nie takie czesne złe jak się je maluje?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zastrzyk finansowy z pewnością dobrze by zrobił polskiemu szkolnictwu wyższemu. Wątpliwości budzi tylko to, czy zastrzyk ten mieliby zaaplikować z własnej kieszeni studenci i w jakiej wysokości i jak by to zmieniło stan zdrowia polskiej edukacji.
Obecny rząd zapowiada szeroko zakrojone zmiany finansowania szkolnictwa wyższego mające bazować na dwóch niezależnie opracowanych strategiach Fundacji Rektorów Polskich oraz firmy Ernst & Young we współpracy z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową. Autorzy obydwu projektów zgodni są co do jednego: należy zwiększyć nakłady finansowe na polskie szkolnictwo wyższe. Kwestią sporną jest jednak to, czy wszyscy polscy studenci będą płacili czesne czy też może tylko studiujący na uczelniach zajmujących nie bez powodu najniższe miejsca w rankingach (sic!).

Choć w polskim społeczeństwie promuje się obecnie indywidualność, wielokierunkowe wykształcenie i mobilność, wciąż gdzieniegdzie pokutuje jeszcze żywcem wyjęty z okresu komunizmu obraz „studenta nieroba".  Podczas gdy wielu studentów poczytuje sobie za zasługę umiejętność pogodzenia dwóch kierunków studiów jednocześnie, plany wprowadzenia płatnej edukacji może paradoksalnie uderzyć najbardziej właśnie w te konkretne jednostki, które starają się rozciągnąć swoją dobę, mieszcząc w niej studia na dwóch fakultetach, życie prywatne i czas na naukę w domu. Z drugiej strony należało by się poważnie zastanowić nad tym, co przyniosłaby polskim uczelniom obowiązkowa opłata za studia. Zapewne znalazłyby się w pomieszczeniach uniwersyteckich dotychczas wiecznie nieobecne flamastry do pisania na tablicy, nowe niepopisane biurka, więcej niż jeden rzutnik na 500 studentów, porządnie wyposażona sala komputerowa w każdym instytucie i co chyba najważniejsze, większa liczba wykładowców pozwalająca rozładować niekiedy przepełnione do granic (nie)przyzwoitości sale wykładowe.

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że edukacja w Polsce wcale nie jest darmowa. Wciąż większość studentów kształci się na uczelniach płatnych, a ci, którzy studiują na uczelniach publicznych, wciąż przodujących w rankingach, jeszcze w liceum uczęszczali na drogie korepetycje i kursy przygotowujące do matury. Niekiedy sugerują to sami nauczyciele.

Polski student wydaje się mimo wszystko być w bardzo uprzywilejowanej sytuacji, jeśli wziąć pod lupę inne kraje europejskie, w których płaci się za edukację na szczeblu uniwersyteckim. Na Węgrzech z opłat za studia wyższe zwalnia się uczniów tylko z bardzo wysokimi wynikami w nauce. W Słowenii edukacja jest darmowa tylko do uzyskania tytułu licencjata. Aby uzyskać tytuł magistra należy już wyłożyć niemałą kwotę pieniędzy. W Walii również obowiązuje opłata za studia, jeśli jednak kandydat na studia bardzo dobrze zdał egzamin wstępny, udziela się mu pokaźnej zniżki w opłatach. W Niemczech sprawę czesnego regulują poszczególne landy. Ciekawostką może być fakt, że rząd leżącej na zachodzie Niemiec Hesji wycofał obowiązek opłaty ze studia już po wprowadzeniu jej w życie pod presją protestujących studentów. Studenci z Północnej Nadrenii-Westfalii, gdzie obowiązuje czesne za studia, także wielokrotnie organizowali strajki studenckie mające na celu zlikwidowanie czesnego. Obecne rozmowy dotyczą jednak przede wszystkim zmniejszenia jego wysokości a nie całkowitej likwidacji.

Z drugiej jednak strony darmowe studia hamują mobilność polskich studentów. Wciąż niewielu świeżo upieczonych maturzystów decyduje się na studia za granicą, i to z prostej przyczyny – z braku pieniędzy. Biorąc pod uwagę i tak wysokie koszty utrzymania w polskich miastach uniwersyteckich, wielu młodym Polakom nawet na myśl nie przychodzi płacenie dodatkowego czesnego za granicą. W zgoła innej sytuacji są nie tylko studenci krajów zachodnioeuropejskich, ale również nowych krajów członkowskich, które przystąpiły do Unii Europejskiej w 2004 roku. Nie wiem dokąd się udam po zrobieniu licencjatu. Może do Hiszpanii, może do Niemiec – odpowiada Pavel Breznik, student wzornictwa artystycznego ze Słowenii, gdzie studia licencjackie są za darmo, za studia magisterskie zaś należy zapłacić. Choć Słowenia należy do nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej, dla Słoweńców nie ma to większego znaczenia, czy studiują u siebie czy za granicą, ponieważ czesne i koszty utrzymania są podobne.

Polskiemu studentowi z pewnością nie będzie łatwo przyzwyczaić się do faktu, że za edukację trzeba płacić. Jeśli jednak polski rząd zdecyduje się wprowadzić sprawnie działający system pożyczek studenckich, czesne za studia może się okazać wcale nie takie straszne, jak się je maluje.