Żeglarz Internetu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Karierę łatwiej zrobić dziś w biotechnologii niż w informatyce. Rozmowa z LARRYM ELLISONEM, prezesem koncernu Oracle.
Michał Adamczyk: Kiedy Larry Ellison będzie potężniejszy niż Bill Gates?

Larry Ellison: Nie rozpatruję tej rywalizacji personalnie. Nie ukrywam, że sprawiło mi satysfakcję przewodzenie przez pewien czas stawce najbogatszych ludzi na świecie. Wyprzedzałem właśnie Gatesa. Przede wszystkim zależy mi jednak na tym, by Oracle przesunął się z drugiego miejsca na pozycję lidera wśród producentów oprogramowania.

- Oracle rywalizuje z Microsoftem także w dziedzinie bezpieczeństwa systemów. Która firma lepiej radzi sobie z hakerami?

- Nie mówię, że mnie to cieszy, ale jest faktem, iż hakerzy włamali się do bazy Microsoftu, w której znajdowały się m.in. dane dotyczące kart kredytowych klientów. Zajęło im to zaledwie 20 minut. Teraz Bill Gates zapowiedział, że Microsoft przez cały luty będzie pracował nad zwiększeniem bezpieczeństwa swoich systemów. To dobry krok, szkoda tylko, że wybrali na to najkrótszy miesiąc w roku! Nasz system atakuje dziennie około dziesięć tysięcy osób. Nikomu do tej pory nie udało się go sforsować. Dlaczego? Bo traktujemy bezpieczeństwo w sieci bardzo poważnie. Między tworzeniem edytorów tekstów czy arkuszy kalkulacyjnych a budową bezpiecznych systemów istnieje przepaść. Microsoft i inni producenci muszą zrozumieć, że nie da się jej pokonać w 28 dni.

- Czy pana firma oferuje program zarządzania państwem?

- W każdej chwili możemy wdrożyć takie oprogramowanie. Politycy rzadko jednak myślą o państwie jak o przedsiębiorstwie. A szkoda. Taki system informatyczny mógłby znacznie poprawić efektywność działania urzędów, ale nie rozwiązałby wszystkim problemów. Niedawno w Kalifornii borykaliśmy się z brakiem prądu. Powód? Połowiczna deregulacja rynku. Te kłopoty nie powinny się nigdy pojawić. Zapłaciliśmy cenę za zaniechania władz. Nawet najlepszy system informatyczny niewiele by tu pomógł.

- Pierwszym krokiem do ograniczenia biurokracji mógłby być uniwersalny identyfikator, czyli rodzaj jednolitej bazy danych o obywatelach. Kiedy ten pomysł będzie zrealizowany?

- Już dziś wszystkie urzędy mogłyby korzystać ze wspólnej bazy danych. Na jednej karcie z procesorem byłyby zapisane informacje o naszych uprawnieniach. To jednak budzi sprzeciw wielu ludzi obawiających się o swoją prywatność. Co ciekawe, te same osoby bez wahania podają dane w sklepach internetowych. Narodowe bezpieczeństwo jest dla nich mniej ważne niż wygoda robienia zakupów. Dobrym wzorem uniwersalnego dokumentu jest karta kredytowa. Honorują ją na całym świecie i na dodatek jest lepiej zabezpieczona niż moja licencja pilota wydana przez stan Kalifornia.

- Czy informatyka nadal jest ziemią obiecaną biznesu - branżą, w której można najszybciej zrobić karierę?

- Niestety, to już zajęty rynek. W dodatku szybko postępuje jego konsolidacja. Jeszcze kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych było ponad pięciuset producentów komputerów, teraz zostało tylko kilku. Nie ma miejsca dla debiutantów. Dziś bardziej opłaca się robić karierę w biotechnologii niż w informatyce.

- Dlaczego przedsiębiorca w czasach stagnacji miałby inwestować w informatykę?

- Nie można sprawnie zarządzać firmą, gdy nie zna się sytuacji we wszystkich działach. Bez tej wiedzy ustalenie, dlaczego na przykład spada sprzedaż, przypomina loterię. Nie wiadomo, czy winne są opóźnienia w produkcji, kiepski marketing, wadliwa dystrybucja, czy może słaby serwis. Dzięki dobremu systemowi informatycznemu szef ma przed sobą komplet danych o działalności firmy. Umożliwia mu to precyzyjnie zaplanowanie skutecznych posunięć. Ponadto rutynowe działania stają się zautomatyzowane, co pozwala zatrudnionym pracować efektywniej. Innymi słowy, informatyka to jeden z najlepszych sposobów na obniżenie kosztów prowadzenia firmy.

- Projekty informatyczne są ciągle bardzo drogie... - Uważam, że firmy wydają na informatykę zdecydowanie za dużo. Błędem jest myślenie, że inwestując wielkie sumy, otrzymujemy lepszy system. W ten sposób raczej uspokajamy sumienie. Rozwiązaniem nie jest też zakup bardzo taniego, ale nie dopracowanego oprogramowania. Co z tego, że kupimy je za grosze, skoro na jego utrzymanie wydamy kilka razy więcej. Za kilkunastoletni samochód również zapłacimy niewiele, ale wkrótce potem będziemy musieli wynająć na cały etat mechanika. Nie dziwię się szefom, którzy sceptycznie reagują na propozycję: "Sięgnij dziś do kieszeni, a za kilka lat zobaczysz oszczędności". Szczególnie teraz, gdy tempo wzrostu zmalało, pieniądze zainwestowane w projekty informatyczne muszą się szybko zwracać. Wprowadziliśmy więc nowatorską ofertę: powiedzcie nam, ile przeznaczacie na IT, a my zapewnimy wam kompletne rozwiązanie o 5 proc. tańsze. I w następnych latach sumę tę będziemy zmniejszać o kolejne 5 proc.

Rozmawiał Michał Adamczyk


Pełny tekst wywiadu w najnowszym 1001 numerze tygodnika "Wprost" w sprzedaży od poniedziałku 28 stycznia.