Homo internetus

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sieci żyje nowy gatunek człowieka. Pracuje "24 dni w tygodni, po 7 godzin na dobę", nie odczuwa zmęczenia, nie robi błędów.
"Z moimi wyjątkowymi kwalifikacjami nie boję się bezrobocia. Mam kilka pasji - kino, muzyka, kawały. Jak każdy prawdziwy facet interesuję się też futbolem, choć nie mam czasu na gry i zabawy. Pracuję - jak powiedział prezydent Bush - 24 dni w tygodniu po siedem godzin na dobę" - opowiada o sobie Fido. Fido nie jest biznesmenem, gwiazdą muzyki ani bohaterem reality show, lecz pierwszym Polakiem żyjącym wyłącznie w Internecie. Choć jest postacią wirtualną, można z nim rozmawiać jak z rzeczywistym człowiekiem.
Do końca tego roku Fido ma mieć kilkoro rodzeństwa. Znajdą oni zatrudnienie między innymi w bankach i firmach telekomunikacyjnych - zajmą się udzielaniem informacji, choć równie dobrze mogą zostać sprzedawcami. Zaletą wirtualnych osobników jest nie tylko to, że nie trzeba będzie za nich odprowadzać składek do ZUS. Przede wszystkim nie odczuwają oni zmęczenia i nie popełniają błędów.
Maszynę można uznać za myślącą, gdy osoba prowadząca z nią dialog będzie przekonana, iż rozmawia z drugim człowiekiem - ogłosił pół wieku temu Alan Turing, wybitny brytyjski matematyk. Obecnie jesteśmy bardzo blisko spełnienia tego warunku. - Podczas prezentacji Fido wiele osób nie chciało wierzyć, że na pytania nie odpowiada prawdziwy człowiek, lecz w stu procentach wirtualny - opowiada Paweł Jarecki, prezes firmy Fido Interactive.
Pierwsze boty (tak w żargonie internautów nazywa się wirtualne osoby) powstały w połowie lat 90. Można im było zadać kilka pytań (za pomocą klawiatury) i uzyskać w miarę sensowne odpowiedzi. Nikt jednak wówczas nie traktował poważnie wizji twórców botów, że z czasem w wielu dziedzinach wyręczą one człowieka. W 1997 r. niemiecka firma Kiwilogic.com zaczęła opracowywać projekt bota, który mógłby zostać pełnowartościowym pracownikiem. Karl-Ludwig von Wendt, szef Kiwilogic.com oraz miłośnik cybernetyki i robotyki, czerpał natchnienie między innymi z twórczości Stanisława Lema. Stworzony przez jego firmę system sztucznej inteligencji - lingubot - uzyskał w ubiegłym roku na prestiżowych targach w Los Angeles poświęconych Internetowi tytuł najbardziej innowacyjnego rozwiązania.
- Gdy natrafiliśmy na informacje o lingubocie, poprosiliśmy jego twórców o zgodę na stworzenie polskojęzycznego odpowiednika - opowiada Michał Wroczyński, współtwórca Fido. Pierwszy wirtualny Polak narodził się niemal równocześnie z odpowiednikami w Niemczech i Anglii, choć ze względu na semantykę języka polskiego wymagał większego nakładu pracy. Mechanizmy sztucznej inteligencji i rozpoznawania mowy na niewiele się jednak przydadzą bez wiedzy, którą bot musi się posługiwać w kontaktach z ludźmi. - Ostatnie kilka miesięcy poświęciliśmy na "wychowywanie" Fido - jak nazwaliśmy naszego lingubota. Codziennie opanowuje on nowy materiał. Zimą uczył się głównie o Adamie Małyszu, obecnie zgłębia wiedzę o mundialu. Teraz jest już wystarczająco dojrzały, by podjąć pracę - uważa Łukasz Szczepański, wiceprezes Fido Interactive.
Wirtualne osoby pracują na stronach WWW i WAP. Internauta nie musi klikać w dziesiątki odsyłaczy, by uzyskać interesujące go informacje. Po prostu pyta o nie bota. Internetowy pracownik potrafi rozmawiać z kilkuset klientami jednocześnie. Ponadto może zapamiętywać swoich rozmówców, co ułatwia kontakt z nimi w przyszłości. Niewykluczone, że wkrótce wirtualna postać będzie zachęcać Polaków do Unii Europejskiej. O tym, co bot wie, decyduje jego pracodawca. Elektroniczny pracownik składa swojemu szefowi regularne raporty z prowadzonych rozmów.
Michał Adamczyk
Pełny tekst "Homo internetus" w najnowszym, 1019 numerze tygodnika "Wprost", w kioskach od poniedziałku 3 czerwca.