Wyburzono zabytkową zajezdnię. Prokuratura zbada sprawę?

Wyburzono zabytkową zajezdnię. Prokuratura zbada sprawę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawdopodobnie policja i prokuratura zajmą się sprawą zburzenia po południu nieczynnej, zabytkowej zajezdni tramwajowej przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi. Policję o zburzeniu przez właściciela zajezdni powiadomił Wojewódzki Konserwator Zabytków.

- Konserwator powiadomił policję po godz. 16, że właściciel terenu wyburzył budynki zajezdni. Informacja się potwierdziła, a policjanci stwierdzili, że rozbiórka została przeprowadzona w ekspresowym tempie - powiedział  Radosław Gwis z biura prasowego łódzkiej policji. Dodał, że Wojewódzki Konserwator Zabytków ma w tej sprawie złożyć zawiadomienie; lokalnym mediom konserwator powiedział, że rozbiórka odbyła się bez jego zgody.

Zajezdnia przy ul. Dąbrowskiego z zespołem hal postojowych powstała w 1928 roku. Jest wpisana do rejestru zabytków. Trzy lata temu teren zajezdni został sprzedany prywatnemu inwestorowi; w styczniu ub. roku obiekt został zamknięty a tramwaje przeniesione do innych zajezdni w mieście. W marcu ubiegłego roku - jak informowały lokalne media - Wojewódzki Konserwator Zabytków nakazał wstrzymanie prac rozbiórkowych na terenie zajezdni, ponieważ prowadzone były bez jego zgody.

Sprawa trafi prawdopodobnie do prokuratury. Zawiadomienie ma złożyć nie tylko konserwator, ale także były minister sprawiedliwości, poseł Krzysztof Kwiatkowski. - Jeżeli potwierdzi się informacja, że wyburzona została zabytkowa zajezdnia przy ul. Dąbrowskiego, w poniedziałek złożę zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. Łódź straciła zbyt wiele zabytków w ostatnich latach - zapowiedział Kwiatkowski na jednym z portali społecznościowych.

Za zniszczenie zabytku grozi kara do pięciu lat więzienia i nawiązka na cele społeczne w wysokości do 30-krotnego, minimalnego wynagrodzenia. Ponad rok temu na terenie zajezdni wybuchł pożar. Akcja gaśnicza, w której brało udział kilkudziesięciu ratowników, trwała dobę. W wyniku pożaru spłonęło ok. 4,5 tys. mkw. dachu. Straty wyniosły ponad 1,5 mln zł. Biegły ds. pożarnictwa - powołany przez prokuraturę - uznał, że przyczyną pożaru mogło być podpalenie. Śledztwo został jednak umorzone, ponieważ nie udało się ustalić sprawców.

jl, PAP