Szkoła przetrwania w Bieszczadach: kadra postąpiła profesjonalnie

Szkoła przetrwania w Bieszczadach: kadra postąpiła profesjonalnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Właściciel szkoły przetrwania: kadra postąpiła profesjonalnie (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
- Kadra postąpiła profesjonalnie oraz zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, zawiadamiając GOPR zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli - powiedział w rozmowie z TVN24 właściciel szkoły przetrwania SAS, której podopieczni zgubili się 4 lutego w rejonie Bukowego Berda.
Akcja ratowania 11 uczestników obozu przetrwania z Wrocławia trwała 7 godzin. Młodzież została bezpiecznie sprowadzona z Bukowego Berda do Mucznego. Jedna osoba trafiła do szpitala.

4 lutego zatrzymano 22-letniego opiekuna grupy, który - zgodnie ze scenariuszem szkolenia - zostawił grupę na szlaku, kontaktując się z nimi tylko telefonicznie.

Szef bieszczadzkiej grupy GOPR Grzegorz Chudzik przyznał, że koszt akcji to około 20 tysięcy złotych.

W jego ocenie kadra zachowała się profesjonalnie. - Zgodnie z zasadami bezpieczeństwa zawiadomili GOPR zanim sytuacja wymknęła się spod kontroli - powiedział Bogdan Tymoszyk, właściciel wrocławskiej Szkoły Przetrwania i Przygody SAS.

- Wszyscy uczestnicy wyprawy są w bardzo dobrej formie, bez jakichkolwiek odmrożeń lub innego uszczerbku na zdrowiu - dodał.

Tymoszyk podkreślił, że kiedy wycieczka licealistów wychodziła w góry, pogoda była dobra. W wyższych partiach gór zastała ich burza śnieżna. - Uczestnicy zrobili wtedy najmądrzejszą rzecz jaką mogli. Rozstawili namioty, weszli do śpiworów i starali się odpoczywać - relacjonował Tymoszyk.

- Naszym zdaniem fakt, że nikt nie doznał odmrożeń i wszyscy poza jedną osobą zeszli w towarzystwie ratowników w dolinę, jest tylko dowodem profesjonalizmu nie tylko organizatorów, ale i uczestników wyjazdu - przekonywał właściciel SAS.

Tymoszyk podkreślił, że jego szkoła działa na rynku już od dwudziestu lat, organizując obozy i wyjazdy przez cały rok. - Opiekunami zostają osoby, które mają uprawnienia i przynajmniej od kilku lat zajmują się survivalem. Opiekun, który wezwał na pomoc ratowników GOPR miał w pracy w górach blisko dziesięcioletnie doświadczenie - dodał.

ja, RMF FM