Na złe i na najgorsze

Na złe i na najgorsze

Dodano:   /  Zmieniono: 
W opiece medycznej dopiero teraz - a właściwie należałoby powiedzieć: wreszcie! - kończy się PRL. - Z powodu zadłużenia mamy kłopoty z zaopatrzeniem w podstawowe leki - alarmuje Bogdan Dziatkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku. - W naszym ośrodku pacjenci czekają w długich kolejkach nawet na planowe zabiegi - mówi Andrzej Nowakowski, naczelny lekarz Szpitala Powiatowego w Inowrocławiu. W budżecie państwa nie ma już pieniędzy na umarzanie długów placówek służby zdrowia. Systematycznie pogarsza się jakość opieki medycznej, marnotrawione są publiczne pieniądze, postępuje degradacja szpitali. Wkrótce część z nich przestanie wydawać chorym posiłki, będzie się tam wyłączać prąd i wodę. Masowo zamykane będą najbardziej zadłużone szpitale.
Aż 600 spośród 750 szpitali w kraju ma ogromne długi (ich wartość przekracza w sumie 8 mld zł). Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje na Dolnym Śląsku (800 mln zł długów), gdzie większość placówek znalazła się na krawędzi bankructwa. W stanie likwidacji - z powodu długów sięgających 26 mln zł - jest już Szpital im. Rydygiera we Wrocławiu. Tylko jeden spośród 24 szpitali w województwie świętokrzyskim i zaledwie połowa placówek podstawowej opieki zdrowotnej tego regionu mają szanse przetrwać rok 2003. Wniosek? Drogi czytelniku, potencjalny pacjencie. Podobnie jak zbierasz pieniądze na nowy samochód i dodatkową edukację dziecka, oszczędzaj na wypadek nawet niegroźnej z pozoru przypadłości bądź skorzystaj z oferty towarzystwa ubezpieczeniowego dającej szansę na względnie humanitarne potraktowanie w publicznej lecznicy. Nie licz na dogorywającą państwową służbę zdrowia. Nie wierz w obietnice kolejnych znachorów na ministerialnym fotelu. Bo nic tak nie zatruło służby zdrowia jak fikcja bezpłatnej opieki medycznej zapisana w konstytucji PRL i przeniesiona do ustawy zasadniczej III RP w 1997 r. To placebo ordynowane naiwnym chorym przez polityków. Jeśli chcesz przeżyć w polskich szpitalach, licz tylko na siebie i swój portfel.

Sekcja zwłok służby zdrowia W wielu szpitalach brakuje antybiotyków, środków opatrunkowych i płynów infuzyjnych. Wydłużają się kolejki oczekujących na zabiegi i operacje (na wizytę u chirurga onkologa trzeba czekać ponad miesiąc, a na operację onkologiczną - nawet kilka miesięcy, do roku, co może oznaczać wyrok śmierci). Nie ma pieniędzy na naprawę zdezelowanego sprzętu, a kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w 182 polskich szpitalach nadzorowanych przez samorządy wojewódzkie lub powiatowe wykazała, że ponad sto z nich nie spełnia elementarnych wymogów sanitarnych. Tylko co drugi chory na serce ma szansę na odpowiednie leczenie. Większość sprzętu w Polsce pochodzi jeszcze z początku lat 90. i nadaje się wyłącznie do wymiany - mówi prof. Zbigniew Religa. Podobnie jest w onkologii. Jedynie 70 proc. chorych na raka wymagających radioterapii jest poddawanych tego typu leczeniu. Pozostali nawet nie wiedzą, że tylko z powodu braku funduszy mają znikome szanse na przeżycie. Ci, którzy mają tego świadomość, płacą ciężkie pieniądze przyklinicznym fundacjom i za ich pośrednictwem kupują sobie leczenie. Ponad 600 tys. chorych doświadcza co roku w Polsce skutków błędów diagnostycznych lub terapeutycznych bądź pada ofiarą zakażeń szpitalnych. Ponad 10 tys. pacjentów zostaje śmiertelnie zainfekowanych nową odmianą żółtaczki (wirusowym zapaleniem wątroby typu C), gronkowcem złocistym, Klebsiellą pneumoniae, pałeczką posocznicy lub pałeczką ropy błękitnej - zarazkami będącymi stałymi lokatorami polskich placówek medycznych. Tak naprawdę ci ostatni to najczęściej ofiary elementarnych zaniedbań w zakresie higieny, ofiary brudnych rąk personelu medycznego. W Polsce z powodu błędów i zaniedbań w opiece medycznej na renty inwalidzkie (trzeba dodać, że w sporej części wyłudzane) przeznacza się o jedną trzecią więcej pieniędzy z budżetu państwa niż w innych krajach europejskich, na przykład w Wielkiej Brytanii. Objawem śmiertelnie ciężkiej choroby polskiej służby zdrowia jest przede wszystkim to, że co najmniej 30 tys. Polaków umiera co roku z powodu pomyłek medycznych, a drugie tyle staje się niepełnosprawnymi. W Niemczech, gdzie leczy się ponaddwukrotnie więcej pacjentów, co roku umiera z powodu błędów lekarzy i pielęgniarek około 25 tys. chorych. Czy takiej opieki medycznej oczekują chorzy oglądający najpopularniejszy obecnie serial ze szpitalem marzeń w roli głównej, czyli "Na dobre i na złe"? Z wolna zaczynają się przygotowywać na złe i na najgorsze.

Zbigniew Wojtasiński