Dzień przed tragedią w Wołominie kobieta miała bawić się na imprezie

Dzień przed tragedią w Wołominie kobieta miała bawić się na imprezie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dzień przed tragedią w Wołominie kobieta miała bawić się na imprezie
Pojawiają się nowe informacje na temat zbrodni do jakiej doszło w Wołominie. Do domu, w którym doszło do tragedii policja była wzywana wielokrotnie. Tak twierdzą sąsiedzi.
Przypomnijmy, w jednym z domów w Wołominie odnaleziono zwłoki 15-letniej dziewczyny oraz jej 40-letniej matki z ranami kłutymi, a także dwójkę rannych dzieci, które trafiły do warszawskiego szpitala dziecięcego przy ulicy Niekłańskiej. Policjanci odnaleźli także zwłoki mężczyzny, który prawdopodobnie popełnił samobójstwo, a wcześniej ranił ofiary. Był konkubentem matki.

Sąsiedzi rodziny twierdzą, że mężczyzna był agresywny, „latał z siekierą”, „zaczepiał ludzi” i bił się się z policją. Ponadto funkcjonariusze mieliby być wzywany często do tego domu, jednak ich interwencje nie przynosiły skutku. - Ten mężczyzna terroryzował ich w domu, bił, poniżał. Kobieta chodziła z siniakami. Nikt nic z tym nie robił. Policja była informowana, ale oni albo nie reagowali albo udawali, że nic nie widzą. Wielokrotnie przyjeżdżali. Zostawiali ich. Nie było żadnej pomocy – twierdzi jeden z sąsiadów.

-Tu było wiele interwencji policji. Przyjeżdżali i odjeżdżali. On tu latał z siekierami, z policją się bił. Ludzi zaczepiał, po prostu był wariat. Policja wiedziała, co tu się dzieje – dodaje inna mieszkanka Wołomina.

Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji odpiera zarzuty sąsiadów, informując że interwencji w feralnym domu było trzy: pod koniec 2010 i na początku 2011 roku. Później miało nie być wezwań.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że w sobotę zamordowana kobieta razem z konkubentem bawili się na imprezie.
Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka zapowiedział w TVN24, że sprawdzi, czy tragedii można było uniknąć. - Potrzebuję rzetelnych informacji jeśli mam dokładnie ocenić, czy można było zapobiec tragedii, czy były zgłoszenia, że dzieci żyją w permanentnej przemocy. Po fakcie, kiedy rozmawiamy o danej sytuacji to wszyscy mówią: "Przecież to dawno było wiadomo". Później się okazuje, że wszyscy wiedzieli, tylko nikt nie powiadomił odpowiednich służb. Nie wiem, czy tu było tak, ale trzeba to dokładnie sprawdzić – mówił.

TVN Warszawa, ml