W publicznym przedszkolu przy ul. Onyksowej w Lublinie przez kilka miesięcy dzieci uczyli córka i zięć dyrektorki. - Chciałam uniknąć takiej sytuacji, ale się nie dało - tłumaczy "Gazecie Wyborczej" dyrektorka przedszkola Bożena Mazur.
Córka dyrektorki przedszkola uczyła dzieci tańca, zięć informatyki. Przepracowali w otwartej niecały rok wcześniej placówka kilka miesięcy. O sprawie donosi "Gazeta Wyborcza" - To nie ja decydowałam o ich zatrudnieniu. Podpisaliśmy umowę z Zakładem Pomocy Szkole. I to właśnie on wytypował do pracy moją córkę i zięcia. Chciałam uniknąć takiej sytuacji, ale był środek roku szkolnego i większość instruktorów już miała zajęty cały grafik - mówi "GW" Mazur.
Jednak w nadchodzącym roku jej rodzina już na pewno nie będzie już prowadziła zajęć dla dzieci. - Aby uniknąć jakichś nieporozumień, zwrócę się o to, aby wyznaczyć innych instruktorów - zapewnia Mazur.
sjk, "Gazeta Wyborcza"
Jednak w nadchodzącym roku jej rodzina już na pewno nie będzie już prowadziła zajęć dla dzieci. - Aby uniknąć jakichś nieporozumień, zwrócę się o to, aby wyznaczyć innych instruktorów - zapewnia Mazur.
sjk, "Gazeta Wyborcza"