Postrzelony przez dziecko rolnik do końca życia kaleką. Winny urzędnik?

Postrzelony przez dziecko rolnik do końca życia kaleką. Winny urzędnik?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Jak podaje serwis Wyborcza.pl, Janusz W., dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Lublinie, pozwolił dzieciom w wieku od 9 do 12 lat strzelać z pistoletów naładowanych ostrą amunicją na wyrobisku piachu. Prawdopodobnie jeden z chłopców przypadkowo trafił orającego sąsiednie pole rolnika. Mężczyzna jest sparaliżowany, jednak dyrektor cały czas pełni swoją funkcję.
W sprawę zamieszany jest również policjant, Mariusz B., który wydawał broń na ćwiczenia, choć nie miał takiego prawa, oraz pozwolił na zabawę strzelecką dzieciom, co samo w sobie stwarzało zagrożenie.

Jednak to Janusz W. w październiku 2012 roku zorganizował zawody w strzelaniu na terenie wyrobiska piachu we wsi Kępa Wały (między Borzechowem a Bełżycami). Urzędnik był ówczesnym prezesem jednego z oddziałów Ligi Obrony Kraju.

Wyrobisko miało być przekształcone w profesjonalną strzelnicę, jednak w dniu zawodów nie było tam żadnych zabezpieczeń. Prokuratura ustaliła, że brakowało wysokich wałów, specjalnych kulołapów czy przesłon ochronnych. - Nie został nawet opracowany i zgłoszony do wójta regulamin strzelnicy - podkreśla Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Janusz W. był odpowiedzialny za strzelających, a policjant z Bełżyc Mariusz B. pilnował stanowiska z bronią długą. Dorośli pomagali strzelać dzieciom, podtrzymując broń - dzieci same celowały i naciskały spust. Jeden z pocisków przeleciał jednak nad ścianą niskiego wału i trafił w rdzeń nerwowy 56-letniego rolnika, który ciągnikiem orał pole. Wezwano pogotowie.

Rolnik, Andrzej K., ojciec dziewięciorga dorosłych dzieci został sparaliżowany od pasa w dół. Według ustaleń prokuratury, nie można jednoznacznie stwierdzić, które z dzieci jest bezpośrednie odpowiedzialne za strzał, ponieważ broń krążyła z rąk do rąk.

Dopiero wczoraj śledczy poinformowali, że to właśnie Janusz W. zostanie postawiony w stan oskarżenia za to, że pozwolił strzelać na wyrobisku, które nie miało wymaganych zezwoleń, wobec czego naraził rolnika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Janusz W. oraz Mariusz B. nie przyznają się do winy i odmawiają składania zeznań. Urzędnikowi grozi do 3 lat pozbawienia wolności, policjantowi zaś - do 2 lat. Starosta Paweł Pikula, który jest bezpośrednim przełożonym Janusza W.,  chce poczekać na dalsze wydarzenia - wiedzieliśmy, że toczy się postępowanie w sprawie, ale nie wiedziałem nic o akcie oskarżenia. Poczekamy na rozwój wypadków - powiedział Wyborczej. Rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego poinformował, że Mariusz B. był przez tydzień zawieszony w obowiązkach, ale już normalnie pracuje.

DK, Wyborcza.pl