Marek H., znachor, który "leczył" półroczną Magdę, już raz był podejrzany. Miał przez trzy godziny odprawiać modły nad chorym mężczyzną, a następnie odesłać go do domu. Ten zmarł w drodze powrotnej. Sprawa była trzykrotnie umarzana - podaje TVN24.
Jak poinformował rzecznik prokuratury apelacyjnej w Krakowie Piotr Kosmaty, przypadek miał miejsce w grudniu 2005 roku. - Mężczyzna przyjechał do Marka H. z bólem brzucha – powiedział Kosmaty i dodał, że znachor przepisał choremu ziółka i odesłał do domu - podaje TVN24.
Pacjent zmarł po drodze, na stacji benzynowej. Sekcja wykazała pęknięcie tętniaka tętnicy brzusznej po stronie wewnętrznej. O sprawie jako pierwszy poinformował portal sadeczanin.info.
- Prokuratura postawiła wtedy Markowi H. dwa zarzuty: narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieudzielenia pomocy – mówił Kosmaty. Postępowanie jednak zostało kilkakrotnie umorzone. Według opinii biegłego, nie było związku przyczynowego między podaniem ziół przez znachora, a śmiercią mężczyzny.
Obecnie znachor usłyszał zarzuty świadczenia w latach 2005 - 2014 usług medycznych bez uprawnień i pobierania za to pieniędzy (przestępstwo zagrożone karą roku więzienia) oraz "sprawstwa kierowniczego w narażeniu zdrowia lub życia, co skutkowało nieumyślnym spowodowaniem śmierci" (do pięciu lat).
Do zatrzymania i postawienia zarzutów znachorowi, jednak doszło po śmierci półrocznej Magdy. Dziewczynka zmarła w wyniku zagłodzenia w połowie kwietnia w Brzeznej k. Nowego Sącza.
Z usług H. korzystać miały setki osób. W 2006 r. rodzice chorego pięcioletniego Przemka z okolic Nowego Sącza zerwali kontakty z lekarzami i oddali swoje dziecko w ręce znachora. Chłopiec zmarł, a sąd skazał jego matkę na karę pięciu lat więzienia w zawieszeniu za nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziecka.
TVN24, tk
Pacjent zmarł po drodze, na stacji benzynowej. Sekcja wykazała pęknięcie tętniaka tętnicy brzusznej po stronie wewnętrznej. O sprawie jako pierwszy poinformował portal sadeczanin.info.
- Prokuratura postawiła wtedy Markowi H. dwa zarzuty: narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieudzielenia pomocy – mówił Kosmaty. Postępowanie jednak zostało kilkakrotnie umorzone. Według opinii biegłego, nie było związku przyczynowego między podaniem ziół przez znachora, a śmiercią mężczyzny.
Obecnie znachor usłyszał zarzuty świadczenia w latach 2005 - 2014 usług medycznych bez uprawnień i pobierania za to pieniędzy (przestępstwo zagrożone karą roku więzienia) oraz "sprawstwa kierowniczego w narażeniu zdrowia lub życia, co skutkowało nieumyślnym spowodowaniem śmierci" (do pięciu lat).
Do zatrzymania i postawienia zarzutów znachorowi, jednak doszło po śmierci półrocznej Magdy. Dziewczynka zmarła w wyniku zagłodzenia w połowie kwietnia w Brzeznej k. Nowego Sącza.
Z usług H. korzystać miały setki osób. W 2006 r. rodzice chorego pięcioletniego Przemka z okolic Nowego Sącza zerwali kontakty z lekarzami i oddali swoje dziecko w ręce znachora. Chłopiec zmarł, a sąd skazał jego matkę na karę pięciu lat więzienia w zawieszeniu za nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziecka.
TVN24, tk