Śmierć strażaka spowodowana wadliwym sprzętem? Prokuratura umarza sprawę

Śmierć strażaka spowodowana wadliwym sprzętem? Prokuratura umarza sprawę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wóz strażacki, fot. Youtube 
W ubiegłym roku 38- letni strażak z Łasku, wyszedł z propozycją pomalowania podestu w jednym z wozów strażackich. Dostał na to zgodę od zastępcy dowódcy jednostki. W czasie wykonywania pracy, gazowa sprężyna wystrzeliła i trafiła mężczyznę w głowę. Strażak zmarł.
Mężczyzna miał 38 lat. Z wykształcenia był mechanikiem, dzięki czemu otrzymał zgodę na pomalowanie podestu wozu. Zdaniem biegłych sprężyna była wadliwa i to spowodowało nieszczęśliwy wypadek. Prokuratura jednak umarza śledztwo, ponieważ nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za śmierć mężczyzny.

- Usłyszałem huk. Pobiegłem do wozu, zobaczyłem jak Piotr osuwa się na posadzkę. Wokół była krew – relacjonował komisji wypadkowej kolega zmarłego, który miał pomagać mu w pracy.

Według sieradzkiej prokuratury przyczyną śmierci strażaka mógł być źle zamontowany sprzęt.

- Po wielu miesiącach prokuratorskiego śledztwa, biegli z łódzkiej Politechniki ustalili, że gdyby nie źle zamontowany sprzęt i wady fabryczne sprężyny gazowej, do tragedii by nie doszło. - Okazało się też, że nieprawidłowo wykonano zabudowę wozu strażackiego – mówił tvn24, Józef Mizerski z prokuratury.

Mimo nieprawidłowości, prokuratura uznała, iż winę za zdarzenie ponosi również sam strażak. Według Mizerskiego mężczyzna „źle się ustawił. Był z zawodu mechanikiem, a do tej naprawy podszedł nieostrożnie i naraził się na niebezpieczeństwo”.

Rodzina Piotra nie zgadza się z decyzją. Złożyła już zażalenie do prokuratury. W tym tygodniu odbędzie się posiedzenie.

Firma FA Krosno, która wyprodukowała sprężyny gazowe oraz firma Moto Truck, która zbudowała wóz strażacki, nie poczuwają się do odpowiedzialności.

- Przy takiej konstrukcji podestu w ogóle nie powinna być użyta sprężyna gazowa, która nie przenosi sił rozciągających. Na wozie zamontowano je tak, że doprowadziło to do ich zniszczenia – mówił Leszek Waliszewski z FA Krosno.

Według firmy, biegli źle wykonali ekspertyzy.

- Żeby określić, że coś jest wadliwe, najpierw trzeba podać, jakie wymagania powinno spełniać. Specjaliści z Politechniki nie podali wymagań i nie zadali sobie trudu zrozumienia zasady działania sprężyn gazowych - twierdzi Waliszewski.

tvn24.pl