Bilbao nad Wisłą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przez ostatnią dekadę Polska stała się muzealną potęgą. To chyba jedyna dziedzina życia, której spory polityków nie tylko nie zaszkodziły, ale wręcz pomogły.

Przed Ścianą Płaczu modli się prosty Żyd. Podchodzi do niego rabin i pyta, o co się modli. – O 30 tys. – mówi mężczyzna. Duchowny wyjmuje pieniądze z tylnej kieszeni i odpowiada: „Bierz i nie zabieraj tu miejsca. Inni się modlą o poważniejsze sprawy”. Ten stary szmonces Jan Ołdakowski, młody przewodniczący warszawskiej dzielnicy Mokotów, opowiada w ratuszu Pawłowi Kowalowi (radny z Mokotowa) i Lenie Dąbkowskiej-Cichockiej (radna z Ochoty). Jest jesień 2002 r., cała trójka czeka na audiencję nowo wybranego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Młodzi samorządowcy przygotowali właśnie konkurs wiedzy o powstaniu warszawskim i chcą, żeby prezydent przeznaczył owe 30 tys. na nagrody. Kaczyńskiego osobiście nie znają, o rozmowę musieli się starać kilka miesięcy, żartują, że łatwiej by się im było dostać do angielskiej królowej. Pocieszają się, że powinno się udać, w końcu co to dla budżetu stolicy 30 tys.? Niestety, Lech Kaczyński ma dla nich tylko kwadrans, w dodatku na kogoś czeka, więc co chwila spogląda na zegarek. Nagle sekretarka informuje, że oczekiwany gość przełożył wizytę. Prezydent wyraźnie się rozluźnia i zaczyna opowiadać o swoim zmartwieniu. W kampanii wyborczej obiecał warszawiakom Muzeum Powstania Warszawskiego, ale odpowiedzialne za to osoby w jego otoczeniu sobie z tym nie radzą.

Więcej możesz przeczytać w 18/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.