Przed restauracją znajduje się specjalna tablica, na której zazwyczaj pracownicy lokalu wypisują polecane dania. Od kilku dni zamiast specjałów restauracji na tablicy widnieje napis. "Psy mile widziane, zakaz wejścia dla bankierów, chyba że zapłacą za wejście 70 tys. euro". Właśnie taką kwotę restaurator chciał otrzymać na poszerzenie swojej działalności.
- Potraktowali mnie jak psa, więc zabroniłem im wstępu - tłumaczył Callet podkreślając, że jego restauracja w zeszłym roku miała obrót 300 tys. euro. Nie jest to pierwsza negatywna przygoda szefa kuchni z francuskimi bankami. Kiedy miał 23 lata, instytucje finansowe ponad 20 razy odmówiły mu kredytu na otwarcie pierwszej restauracji.- Nigdy nie miałem problemów finansowych, a znowu jestem w tej sytuacji. Bankierzy nie wykonują dobrze swojej pracy - stwierdził.
- To problem z naszym francuskim socjalizmem. Mamy więcej urzędników niż ktokolwiek na świecie, nasza opieka socjalna ma większy budżet niż amerykańska armia. Mamy 35-godzinny tydzień pracy. Pomimo globalizacji nasze firmy są zablokowane. Brakuje nam powietrza - zaznaczył Callet.
The Local.fr, Polsat News