Finału nie będzie

Finału nie będzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska przegrała w Belgradzie z Serbią i Czarnogórą 2:3 (26:24, 25:19, 23:25, 20:25, 8:15) w półfinałowym meczu Ligi Światowej siatkarzy i w niedzielę zmierzy się z Kubą o trzecie miejsce.
W finale zagrają zespoły Brazylii oraz Serbii i Czarnogóry.

Polska: Zagumny, Wlazły, Gołaś, Kadziewicz, Gruszka, Świderski, Ignaczak (libero) oraz Murek, Grzyb, Szymański, Winiarski.

Serbia i Czarnogóra: N.Grbic, Miljkovic, Geric, Markovic, Vujevic, Mitrovic, Samardzic (libero) oraz Roljic, Stankovic, Ilic, Janic

Sędziowali: Umit Sokullu (Turcja) i Juan Angel Pereyra (Argentyna). Widzów: 7360

Oba zespoły grały w fazie grupowej Ligi Światowej, dzieląc się zwycięstwami po dwa. W tym czasie z różnych względów trenerzy Lubomir Travica i Raul Lozano nie mogli skorzystać ze wszystkich swoich graczy. Dopiero w sobotni wieczór mieli do dyspozycji najlepszych zawodników.

Polskich siatkarzy przywitał w "Beogradskiej Arenie" jeden wielki gwizd w wykonaniu ponad 10 tysięcy widzów. Kilkuset osobowa grupa fanów z Bełchatowa, Katowic czy Dzierżoniowa nie mogła przebić się przez ryk miejscowych. Jednak w miarę upływu czasu kibice w biało-czerwonych barwach byli coraz bardziej słyszalni. Działo się tak za sprawą kapitalnie grającego polskiego zespołu.

Ivan Miljkovic na pewno długo będzie pamiętać końcówkę pierwszego seta. As serbskiej siatkówki nie skończył dwóch ataków i Polska wygrała 26:24. W tej partii zdobył on osiem punktów, najwięcej ze wszystkich zawodników, ale dwa ostatnie ataki były chybione.

Polski atakujący Mariusz Wlazły był jednym z wyróżniających się zawodników tego fragmentu meczu. Jego uderzeń Serbowie nie byli w  stanie zatrzymać. Dobrze, szczególnie na początku, polscy siatkarze radzili sobie w bloku. Kilka razy obejmowali dwu- trzypunktowe prowadzenie m.in. 7:4, 10:7, 13:10 i 19:17.

Drugi set był siatkarskim koncertem w wykonaniu Pawła Zagumnego, Mariusza Wlazłego oraz ich kolegów. Nikola Grbic, Ivan Miljkovic i  Andrea Geric byli chłopcami do bicia. Bezradność gospodarzy najlepiej ilustruje gest Ivana Miljkovica, który przy stanie 14:12 został po raz kolejny zatrzymany przez świetnie dysponowany tego dnia polski blok i zrezygnowany machnął ręką.

W tej partii uczucie rezygnacji towarzyszyło często serbskim zawodnikom, a od stanu 21:17 zostali, używając siatkarskiego języka "wbici" w parkiet. Set zakończył się efektownym uderzeniem Dawida Murka.

Koncert gry trwał dalej. Na początku trzeciego seta serie polskich bloków, uderzenia Mariusza Wlazłego rozbiły kompletnie serbską drużynę. Gospodarze przegrywali 1:6 i zapowiadał się ich pogrom. Na ławce rezerwowych siedział ze spuszczoną głową Nikola Grbic.

Serbowie jednak nie rezygnowali nawet gdy przegrywali 18:22. Zdobyli cztery kolejne punkty m.in. za sprawą trzech nie  zakończonych sukcesem ataków Sebastiana Świderskiego. Po  efektownym zbiciu Mariusza Wlazłego Polska raz jeszcze objęła prowadzenie 23:22, ale kolejne akcje należały do gospodarzy. "Nic się nie stało" - okrzyk polskich kibiców ginie w potężnym ryku widowni.

ss, pap Czwarty set zaczyna się efektownym zablokowaniem Mariusza Wlazłego, które jakby zwiastowało dalszy przebieg wydarzeń. Drużyna Serbii i Czarnogóry prowadziła m.in. 8:5, 13:10, 16:14 i 22:18. Skuteczność odzyskał Miljkovic, który w końcówce zaserwował dwa kolejne asy, rozwiewając nadzieje Polaków na odwrócenie w tej partii losów spotkania.

W tie breaku gra była wyrównana tylko do zmiany. Od tego momentu dominowali gospodarze. Ivan Miljkovic jakby chciał odrobić stracony dystans z pierwszych dwóch setów. Zdobył w sumie 32 pkt, z czego 22 w trzech ostatnich partiach.

"Jestem nam bardzo przykro, że przegraliśmy mecz, który był wygrany" - powiedział krótko po spotkaniu Piotr Gruszka.

ss, pap