Różne twarze Carey Mulligan

Dodano:
Carey Mulligan Źródło: www.imagozone.com
Delikatna, skromna, wiecznie dziewczęca. Wielu nadal myli ją z Michelle Williams. Dla jednych irytująca, dla innych niezwykle utalentowana. Bez wątpienia nadal czeka na TEN przełomowy moment, pozostając nieco w cieniu największych hollywoodzkich gwiazd. O kim mowa? Oczywiście o Carey Mulligan, o której może być już niedługo bardzo głośno.

W najbliższy piątek w polskich kinach swą premierę będzie miał bowiem film „Sufrażystka”, w którym aktorka wciela się w główną rolę. Film zbiera bardzo dobre recenzje, wielu krytyków już teraz określa go mianem „najlepszego filmu roku”, a część z nich jest przekonana, iż to właśnie Carey Mulligan przyjdzie powalczyć o tegorocznego Oscara. Z okazji nadchodzącej premiery „Sufrażystki” postanowiliśmy nieco bliżej przyjrzeć się dotychczasowym rolom tej uroczej aktorki. Jedno jest pewne – Carey Mulligan ma naprawdę wiele twarzy i z pewnością jeszcze nie raz nas zaskoczy.

Carey eteryczna. Dla wielu widzów Mulligan stanowi wzór najbardziej wysublimowanej kobiecej subtelności. Złośliwi twierdzą, iż to właśnie delikatna uroda toruje jej drogę w Hollywood. Nikogo nie dziwi zatem, iż swą przygodę na wielkim ekranie rozpoczęła rolą Kitty Bennett w „Dumie i uprzedzeniu” (2005). Przeglądając filmografię aktorki, nie da się nie dostrzec, iż dobierała ona kolejne role z wielką rozwagą. I choć przyszło jej się wcielać w różnorakie postaci, widzowie najbardziej polubili jej eteryczne oblicze. Bo czy ktokolwiek z nas jest w stanie wyobrazić sobie kogoś innego w roli zamkniętej w sobie Irene z „Drive” Refna? Warto zwrócić uwagę, iż to właśnie postać Irene (skromna, urocza, nieco bez charakteru) jest siłą napędową działań głównego bohatera (rewelacyjny Ryan Gosling). W „Nie opuszczaj mnie” przyszło jej się wcielić z kolei w postać Kathy, niezwykle wrażliwej i łagodnie usposobionej dziewczyny, która z rosnącym przerażeniem odkrywa tajemnicę swego istnienia i przeznaczenia. Nic dziwnego, że aktorka została za tę rolę uhonorowana nagrodą BIFA (British Independent Film Award) oraz nominacją do Saturna – to właśnie jej przejmująco smutne spojrzenie wywołuje w widzach tak ogromne poruszenie.

Carey spontaniczna. Nie raz w karierze aktorki zdarzyło się, że mogła połączyć swą wrodzoną subtelność z naturalnym urokiem i zapewne nieco wykalkulowaną na potrzeby scenariuszy spontanicznością. Tak było właśnie w przypadku filmu „Najlepszy”, w którym choć przyszło jej zagrać dramatyczną rolę (Mulligan wcieliła się w rolę będącej w ciąży i w żałobie po śmierci chłopaka Rose), to udało jej się uciec od sztucznej melancholii. Postać Rose jest tak uroczo i słodko zwariowana, że choć cierpimy razem z wszystkimi bohaterami, to jednak spoglądamy na to wszystko, przynajmniej w części, przez różowe okulary.

Najbardziej spontaniczną rolą w dotychczasowej karierze aktorki okazała się ta w „Była sobie dziewczyna”. To właśnie ten film przyniósł jej największą sławę (wygrana BAFTA, nominacje do Złotego Globu i Oscara dla Najlepszej aktorki pierwszoplanowej, nominacja do Oscara w kategorii Najlepszy film) i zaważył o jej dalszych sukcesach. Mulligan okazała się w roli Jenny tak bardzo autentyczna, że mimowolnie podzieliła widzów na dwie grupy: tych, dla których postać Jenny była głupiutka i naiwna oraz tych, którzy ocenili ją jako modelowy przykład dziewczyny, która uczy się błędach i która gdy upada, to tylko po to, aby móc znowu wstać. Genialny film, wielka rola.

Carey buntowniczka. Mulligan to doskonały przykład aktorki, która za wszelką cenę pragnie uniknąć zaszufladkowania. Ogromny sukces filmu „Była sobie dziewczyna” pozwolił jej w końcu rozwinąć skrzydła i sprawił, iż mogła zacząć przebierać w rolach. Aktorka zdecydowała się na tych najlepszych. W filmach tak popularnych reżyserów jak Oliver Stone, Steve McQueen czy bracia Coen udowodniła wszystkim niedowiarkom, iż poza dziewczęcą buźką ma jeszcze ostre paznokcie i … twardy tyłek. Buntownicza Mulligan rozkochała w sobie widzów jeszcze bardziej. Pragnący angażu aktorki Oliver Stone musiał nawet zmienić scenariusz swego filmu („Wall Street: Pieniądz nie śpi”) – aktorka nie zgodziła się na całkowite zepchnięcie jej postaci na drugi plan. Prawdziwą burzę rozpętał jednak jej udział w głośnym i skandalizującym „Wstydzie” McQueena, w którym Carey po raz pierwszy rozebrała się przed kamerą. Aktorce przyszło wcielić się w niezwykle wymagającą rolę nieco niezrównoważonej psychicznie i zagubionej życiowo Sissy, alkoholiczki, siostry uzależnionego od seksu Brandona (Michael Fassbender). Film został obsypany nominacjami do najważniejszych nagród branży filmowej, a duet Mulligan-Fassbender określono mianem najbardziej intrygującego rodzeństwa w historii kina. Rola we „Wstydzie” poza pięknym ciałem obnażyła kolejne talenty aktorki, które w przyszłości wykorzystali bracia Coen…

Carey artystka. A mowa oczywiście o śpiewie. Przejmujące wykonanie „New York, New York” w wykonaniu Mulligan nie bez powodu uznano za jedną z najlepszych scen we „Wstydzie”. To właśnie Steve McQueen podarował aktorce niepowtarzalną szansę zaprezentowania niezwykłych umiejętności wokalnych przed całym światem. W Coenowskim „Co jest grane, Davis?” Carey nie tylko znowu jest buntowniczką (Jean ma wieczny grymas na twarzy i klnie jak szewc!), ale też ponownie śpiewa (jeśli jeszcze nie słyszeliście „500 Miles” w wykonaniu jej i Justina Timberlake’a, obowiązkowo musicie to nadrobić!). Mulligan zmuszona była na planie nosić czarną perukę, dzięki czemu widzowie mogli zobaczyć ją w całkowicie nowej odsłonie. W tym samym roku przyszło jej zagrać rolę Daisy Buchanan w głośnym „Wielkim Gatsbym” w reżyserii Baza Luhrmanna. I choć film zebrał bardzo zróżnicowane oceny, krytycy zgodnie twierdzili, iż aktorce w pełni udało się oddać postać porcelanowej laleczki i rozpieszczonej księżniczki.

Carey emancypantka. W tegorocznym „Z dala od zgiełku” Thomasa Vinterberga aktorka wciela się w rolę dziedziczki wielkiego gospodarstwa, Bathsheby Everdene. Mulligan wielokrotnie wspominała w wywiadach, iż pragnie zerwać z wizerunkiem aktorki kostiumowej, jednak nie potrafiła odmówić reżyserowi słynnego „Polowania”. Postać Bathsheby łączy poniekąd charaktery wszystkich odgrywanych przez nią dotychczas postaci. Bathsheba doskonale radzi sobie w męskim świecie bez mężczyzn, umie tupnąć nogą i jest porywcza, ale w głębi serca pragnie wielkiej miłości. O uczucie charyzmatycznej dziedziczki walczy aż trzech dżentelmenów (Schoenaerts, Sheen, Sturridge) i właściwie do końca nie wiadomo, który z nich zajmie miejsce u boku Bathsheby na stałe. 

A jaka jest Carey Mulligan prywatnie? Po flirtach (mniej lub bardziej przelotnych) z takimi aktorami jak Shia LaBeouf, Tom Sturridge i Eddie Redmayne związała się z frontmanem zespołu folk rockowego, Marcusem Mamfordem. W 2012 para wzięła ślub i zamieszkała na farmie w hrabstwie Devon. Mulligan unika skandali, jest sceptyczką (aktorka uważa siebie samą za osobę uduchowioną, ale katolicyzm jest dla niej zbyt ortodoksyjny), udziela się charytatywnie. W 2010 roku została ambasadorką organizacji charytatywnej wspierającej badania nad demencją i chorobą Alzheimera (w jednym z wywiadów aktorka wyznała, iż jej babcia cierpi na tę chorobę), natomiast w 2014 roku włączyła się w akcję War Child i zorganizowała imprezę charytatywną, z której dochód został przekazany na opiekę nad dziećmi z terenów pochłoniętych wojną. 

Czy przełom roku 2015 i 2016 będzie należał do Mulligan? Czas pokaże, aktorce życzymy wszystkiego najlepszego, a Was już teraz zachęcamy do obejrzenia „Sufrażystki”, która swą premierę będzie mieć już w najbliższy piątek.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...