Prosty film o miłości – recenzja „Sprawiedliwego”

Dodano:
Kadr z filmu „Sprawiedliwy" Źródło: Monolith Films / fot. Robert Pałka / Fotos-Art
Oceniamy film otwarcia Warszawskiego Festiwalu Filmów o Tematyce Żydowskiej. Przed Państwem „Sprawiedliwy” Michała Szczerbica.

Ten film powstał z potrzeby serca, dzięki czemu jest czysty i skromny, a momentami nawet naiwny. Ale pozytywnie naiwny, bo choć wyreżyserował go twórca dojrzały, to emocjonalnie zatopiony w perspektywie zachwyconego rodzicami dziecka. Michał Szczerbic sięgnął po historię rodzinną, która nieustannie w nim żyje. Nie udało mu się uniknąć pułapki patosu i emocjonalnego uwikłania, gloryfikowania postaw i zachowania krewnych. Jednak „Sprawiedliwy” nie jest nieudanym filmem, a opowieścią nieco magiczną, która przywodzi na myśl dziecięce światy z filmów Jana Jakuba Kolskiego. 

Polska wieś w okresie II wojny światowej została zmarginalizowana. Twórcy skupili się na bitwach, zdając relacje z pola walki, przedstawiali konspiracyjne działania i wojskowe manewry. Ta mityczna i sielska kraina wciąż pozostawała nieobecna w kontekście Holocaustu, teraz coraz częściej odnajduje swoje miejsce w filmie. W „Letnim przesileniu” Michała Rogalskiego koszmar wojny dotyka ludzi będących na początku swojej dorosłej drogi życiowej, okrada ich z niewinności i marzeń. U Piotra Chrzana („Klezmer”) jest pełna przesądów i prostego rozumowania, ale też bardzo ludzka (co nie znaczy moralna) w swojej postawie względem Żydów. Podobnie jest w „Sprawiedliwym”, gdzie do głosu dochodzą nie tylko chłopi, ale polska inteligencja i dawna szlachta. Mieszanie się postaw, przekonań i poziomu wiedzy znajduje odzwierciedlenie w rozmowach i zachowaniu względem porzuconej małej Żydówki.

Za pierwowzór Anastazji (Urszula Grabowska) i Jana (Jan Wieczorkowski) posłużyli rodzice reżysera, którzy podczas II wojny światowej ocalili małą dziewczynkę. Przedstawiciele inteligencji, dumni ze swojego pochodzenia i postawy stają się najsłabiej napisanymi postaciami filmu. Papierowe figury usadzone przy stole w ogrodzie czy salonie wygłaszają górnolotne frazy, przez co brakuje w nich autentyzmu i zadziorności. Trudno tchnąć w nich życie, kiedy wciąż są ucieleśnieniem uczuć, ideałów i wspomnień reżysera. Zdecydowanie lepiej wychodzi mu przedstawienie wiejskich mieszkańców z ich przywarami, ale też z ogromnym sercem i zrozumieniem. 

Choć przedstawiony świat pełen jest uproszczeń, zero-jedynkowych podziałów na dobrych i złych, zdarzają się jednak pełnokrwiste postaci, które na swoich barkach niosą ciężar całej historii. Pajtek (Jacek Braciak), dorosły mężczyzna, to ucieleśnienie dziecięcej naiwności, dzięki czemu rozładowuje przytłaczające uczucie osaczenia i uczy Hanię, jak normalnie żyć pomimo ciągłego strachu. Natomiast jego siostra, Dziunia (Katarzyna Dąbrowska), staje się pierwszą wiejską feministką, która trzyma całą rodzinę za gębę. Potrafi tupnąć nogą, nie zabiegać o względy mężczyzn, a nawet pognać za świnią, a przy tym pozostać szczerą i kobiecą. Bo w gruncie rzeczy jest kobietą, która pragnie miłości i czułości. Najciekawsza bohaterka „Sprawiedliwego” walczy o siebie, rodzinę i jej bezpieczeństwo. Choć twarda i nieraz oschła, wewnętrznie skomplikowana, ciekawa w swoich postawach i zachowaniu, daje pełnokrwisty materiał do rozważań o kobiecej sile podczas wojny. 

„Sprawiedliwy” uderza w banalne tony, dziwi dramaturgicznymi rozwiązaniami czy ogrywaniem symboli, lecz niesie w sobie piękno i prostotę opowiadania. To film-hołd, laurka ku czci, ale przede wszystkim słodko-gorzka opowieść o naznaczonych wojną losach ludzi, o których niezłomności trzeba pamiętać.  

Ocena: 6/10

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...