Darmowy podręcznik mówienia do wyborców, czyli szpindel skrzywiony

Dodano:
Anna Zalewska (fot. Facebook/Anna Zalewska)
Rządowi politycy mają problemy komunikowania się z wyborcami. Chociaż nie wszyscy. Niektórzy koledzy szefowej MEN Anny Zalewskiej powinni się od niej uczyć działania w sytuacjach kryzysowych.

„Człowiek potyka się nie o góry, a o kretowiska” - twierdził Konfucjusz. Takimi kretowiskami mogą być niezręczne wypowiedzi, przejawianie arogancji, czy milczenie w sytuacjach, w których trzeba mówić. Potknięcia zdarzają się wszystkim politykom, z tym że rządzących są bardziej widoczne, ponieważ właśnie rządzą.

Może i rację ma Jan Szyszko, minister od zieleni, powietrza i zwierzostanu, decydując o wycince drzew w Puszczy Białowieskiej. Jednak zamiast oznajmić decyzję wraz z jasnym, krótkim, konkretnym, podpartym ekspertyzami uzasadnieniem, Szyszko najpierw oznajmił decyzję, potem dał do zrozumienia, że dziennikarze to tłuki a dopiero potem tłumaczył, skąd ta decyzja.

Może i słusznie minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel zwolnił szefów stadniny koni w Janowie Podlaskim. Lecz znowu - zamiast decyzję natychmiast uzasadnić konkretnymi ustaleniami z kontroli, Jurgiel najpierw zwolnił, a dopiero później tłumaczył, dlaczego. Tymczasem jest stare powiedzenie, że kto się tłumaczy, ten się oskarża. Czyli koń w składzie porcelany.

Skarbówka domaga się od korepetytorów, żeby zakładali firmy – poszła medialna wieść do wyborców. Oczywiście można uznać, że zwalczanie szarej strefy i uszczelnianie systemu podatkowego jest dobre w każdym wymiarze, jednak jeden z publicystów, nader dalekich od obecnej opozycji, skwitował wieść opinią, że „uszczelnianie systemu miało zacząć się od korporacji i mafii, a nie od babć handlujących pietruszką i korepetytorów”.

Przykłady można mnożyć, choć już dawno Bill Gates stwierdził, że „jeżeli nie możesz sprawić by działało dobrze - spraw chociaż by dobrze wyglądało”. Co może też oznaczać, że  przekazywane informacje muszą być zrozumiałe i proste. „Szpindel skrzywiony, nie mam tego wymiaru” – oznajmił zegarmistrz klientowi w „Zezowatym szczęściu”. Szpindel (czyli oś wahadełka w zegarku) skrzywiony – i wszystko, koniec dyskusji.

Rzecz jasna, każdemu mogą przydarzać się nieścisłe wypowiedzi, rzecz jednak w tym, aby je możliwie szybko uściślać. Minister edukacji Anna Zalewska zapowiedziała, że jej resort jest „blisko decyzji”, by zrezygnować z korzystania z darmowego i rządowego (wyprodukowanego przez poprzedni rząd) podręcznika dla klas I-III „Nasz Elementarz”. Co wywołało ciche zacieranie rączek w szeregach opozycji – a nuż pójdzie do rodziców przekaz, że reżim chce zlikwidować darmowe podręczniki? Furia gwarantowana.

Zanim jednak mleko zdążyło się rozlać, Zalewska szybko uściśliła wypowiedź tłumacząc, że nauczyciele otrzymają do wyboru trzy podręczniki, wśród których będzie „Nasz Elementarz”. Oraz że wszystkie trzy będą dotowane, czyli dla rodziców darmowe. Co oznacza, że nauczyciele klas I-III otrzymają realną a nie iluzoryczną możliwość wyboru podręcznika.

Dlaczego jednak Zalewska wycofała się z zapowiedzi wycofania „Naszego Elementarza”, zgodnie ostro krytykowanego przez nauczycieli, dydaktyków i rodziców? Odpowiedź może być prosta. Na „darmowy” podręcznik rząd PO-PSL wydał ponad 60 mln zł. Wycofanie bubla mogłoby spowodować ataki opozycji, że oto cudowny, wspaniały podręcznik idzie do kosza wraz z 60 mln złociszów.

Być może Zalewska urządziła więc swego rodzaju referendum licząc, że zdecydowana większość nauczycieli wybierze podręczniki wyprodukowane przez fachowców z wydawnictw oświatowych a nie przez urzędników koalicji PO-PSL. Wtedy mit o wspaniałości „Naszego Elementarza” ostatecznie legnie w gruzach, którymi będzie można ładnie posypywać poprzednią koalicję.

A o wadze edukacji niech świadczą choćby wypowiedzi Ryszarda Petru, wedle którego Imperium Rzymskie upadło u szczytu swej potęgi, zamach majowy był w 1935 r. oraz że mamy święto sześciu króli. Nad portalowym wpisem, jakoby PiS chciał zmieniać Konstytucję 3 Maja, nie ma się co znęcać, bo podobno wyszedł spod ręki współpracownika Petru. Być może świeżo upieczonego maturzysty. Szpindel skrzywiony, tego wymiaru kapelusza się już nie zmieni.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...