Lynch znów zachwyca. „Twin Peaks” wraca w wielkim stylu

Dodano:
„Twin Peaks” 2017
Surrealistyczne, senne sceny, rozciągnięte do granic możliwości, pełne nieporozumień dialogi i bohaterowie, których nieprzeciętność Lynch opracował już przy okazji kręcenia pierwszego sezonu serialu. To wszystko powróciło z nowym sezonem „Twin Peaks”. Pojawiły się też nowe wątki, miejsca i twarze, co chyba nie do końca podoba się niektórym wiernym fanom...

Po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków nowego sezonu serialu, nie czuje się rozczarowana. Czołówkę serialu - podobnie, jak w poprzednich sezonach - zdobi muzyka Angelo Badalamentiego. Już w pierwszej scenie widzimy doktora Lawrence'a Jacoby w charakterystycznych okularach. Potem dochodzą do tego Benjamin i Jerry Horne, jakby nigdy nie przekroczyli progu świata serialu.

Złapać za serce fanów może także scena z komisariatu policji, w którym po tak długim czasie widzimy tą samą, niewinną, bosko niedojrzałą Lucy. A jak Lucy, to i Andy - nieco grubszy, ale wciąż uroczy. Agent specjalny Dale Cooper przedstawiony jest dwojako. Jedno wcielenie jest „znane i przyjemne”. Drugie - ciężkie, czarne i niebezpieczne. Połączyć ten zabieg można z obrotem akcji w ostatnim odcinku drugiego sezonu serialu. Fani z pewnością liczą jednak na to, że w kolejnych odcinkach powtórzy słynne celebrowanie picia kawy i przeistoczy się już na stałe w tego grzecznego, ułożonego agenta FBI.

Wracają sceny z „czerwonym pokojem”, gdzie zobaczymy „człowieka z innego miejsca” zwanego też „Mike'iem lewe ramię”, olbrzyma z wizji Coopera czy starszą o ponad ćwierć wieku słynną Laurę Palmer, od której wszystko się zaczęło. Pojawiają się też: Margaret Lanterman czyli słynna „Kobieta z pieńkiem”, wciąż otoczona aurą niepokoju i dymu papierosowego Sarah Palmer oraz jej mąż Leland - nadal z tym samym udręczonym uśmiechem. Na upływ czasu zwracają nam uwagę siwe włosy zastępcy szeryfa Twin Peaks Tommy'iego „Hawka” Hilla. Niezmienne pozostaje jednak jego zaangażowanie i poważne podejście do wszystkich pojawiających się znaków i przeczuć. Przez krótką chwilę w drugim odcinku mamy okazję zobaczyć po 26 latach Shelly Johnson oraz Jamesa Hurleya, który - zdaje się ku uciesze fanów - ma nieco mniej markotną minę...

Rzeczywiście jednak, nowy „Twin Peaks” nie do końca jest nostalgiczną podróżą w przeszłość, ponownym spotkaniem tych samych postaci, które uwielbialiśmy ponad ćwierć wieku temu. Jest wręcz od tego bardzo daleko. Te nowe miejsca, postaci i wątki, które proponują nam w tej odsłonie David Lynch i Mark Frost są jednak misternie powiązane z tymi, do których przywykliśmy. Osobiście ten zabieg bardzo mi się podoba i nie wyobrażam sobie innej koncepcji na „wskrzeszanie” tej kultowej produkcji. To, co dziś jest dla nas w trzecim sezonie nowe i nie do końca zrozumiałe, za jakiś czas może stać się równie kultowe, jak poprzednie części. Nowe sceny budzą we mnie ten sam niepokój i ekscytację, jaką powodowały we mnie sceny z poprzednich sezonów, kiedy oglądałam je po raz pierwszy. Zachęcam zatem do dania nowemu „Twin Peaks” szansy, mając na uwadze słowa samego Lyncha: „Ten cały filmowy biznes to bardzo niebezpieczna sprawa. Bo gdy twórca musi ciągle gadać o filmie i przekonywać ludzi słowami, nikt się nigdy nie dowie, o czym ten film mógłby być”. Produkcje Lyncha mają to do siebie, że każdy rozumie je inaczej, ponieważ nie ma do nich przypisanej „interpretacji”. Nie pozbywajmy się zatem za wcześnie tej przyjemności i dajmy mistrzowi działać.

Kto zabił Laurę Palmer?

Serial „Twin Peaks”, stworzony przez Marka Frosta i Davida Lyncha, opowiada o śledztwie prowadzonym przez agenta FBI Dale'a Coopera w sprawie morderstwa uczennicy liceum Laury Palmer. Serial tuż po premierze 8 kwietnia 1990 roku zyskał uznanie krytyków, zdobył rzeszę fanów i na dobre stał się częścią popkultury. W 1992 roku David Lynch wyreżyserował film „Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną”, który jest zarówno prologiem, jak i epilogiem do serialu.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...