Pseudowizjoner

Dodano:
Jose Manuel Barroso zaczyna uprawiać polityczną szarlatanerię. Próby manipulacji eurokonstytucją dowodzą, że przestaje się liczyć z głosem Europejczyków przeciwnych temu dokumentowi.
Nad Unią Europejską wisi mit Traktatu Rzymskiego z 1957 roku. Krążąca po brukselskich korytarzach legenda mówi, że gdyby poddano go pod powszechne głosowanie, na pewno nie zostałby przyjęty. A tak rządy sześciu państw (Francja, RFN, Włochy, Belgia, Holandia, Luksemburg) bez konsultacji ze społeczeństwem podjęły decyzję o powołaniu Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, która wypączkowała do dzisiejszej, 27-członkowej unii.

Propozycja Barroso, by przyjąć konstytucję UE bez referendów w krajach członkowskich, to próba wskrzeszenia tego mitu. W jego słowach wyraźnie słychać sugestię: jak ojcowie-założyciele unii realizujmy naszą wizję bez oglądania się na przeciętnych mieszkańców wspólnoty, bowiem oni nie rozumieją naszej koncepcji. W skrócie – róbmy swoje, budujmy silną unię, a historia nas doceni.

Stworzenie UE to jeden z najwybitniejszych pomysłów w historii ludzkości i gigantyczny wkład Europy w rozwój świata. Dobrze, że Jean Monnet i inni pomysłodawcy integracji europejskiej wcielili te rozwiązania w życie – nawet bez konsultacji z szarymi Europejczykami. Ale powielanie ich rozwiązań w kwestii europejskiej konstytucji byłoby największym nadużyciem w historii UE. Po pierwsze dlatego, że ten dokument jest zły i wymaga rewolucyjnych poprawek. Po drugie, unia do tej pory nie ochłonęła po rozszerzeniu o 12 nowych państw w ciągu trzech ostatnich lat. Gdy uda się jej złapać wewnętrzną równowagę po tych szybkich zmianach, można zacząć myśleć o nowej konstytucji. Ale nie wcześniej. Jeśli Barroso nie uszanuje naturalnego cyklu rozwoju unii, do historii przejdzie nie jako wizjoner, lecz polityczny szarlatan.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...