TSUE na wojnie z Izraelem. „To jest antysemicka i antyizraelska decyzja”
– To jest antysemicka i antyizraelska decyzja – mówi „Wprost" eurodeputowany Alexandr Vondra, były minister obrony i spraw zagranicznych Czech, weteran antykomunistycznej opozycji i były doradca prezydenta Vaclava Havla. Jego słowa to reakcja na orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który nakazał precyzyjne oznaczanie pochodzenia towarów, produkowanych przez żydowskich osadników na terenach zajętych przez Izrael w 1967 roku. UE uważa izraelskie osadnictwo na tych ziemiach za nielegalne. Stąd m.in. decyzja sądu, który uznał, że konsumenci w Europie mają prawo wiedzieć, skąd dokładnie pochodzą sprzedawane w naszych sklepach towary Made in Israel.
„Orzeczenie europejskiego sądu naprawdę budzi wiele wątpliwości”
Europoseł Vondra, który jest także członkiem parlamentarnej delegacji europejsko-izraelskiej, ma prawo do swoich ocen. Można uznać za dyskusyjne mieszanie przez niego decyzji niekorzystnych dla Izraela z zarzutem antysemityzmu. Jednak orzeczenie europejskiego sądu naprawdę budzi wiele wątpliwości, szczególnie wobec gwałtownie przybierających na sile antysemickich nastrojów w UE.
Dotąd przypisywano je głównie muzułmańskim imigrantom, trzymającym stronę Palestyńskich współbraci w sporze z Izraelem. Okazuje się jednak, że niechęć do Żydów to nie jest domena imigrantów. To stuprocentowi Europejczycy atakują synagogi w Niemczech czy grożą śmiercią 90-letniej włoskiej senator, która przeżyła Auschwitz, żeby zostać objęta ochroną we współczesnym Mediolanie. A Francuzi, tolerujący antysemickie ekscesy do tego stopnia, że Żydzi masowo opuszczają kraj, gdzie narodziła się wolność, równość i braterstwo? Czy naprawdę do tego ponurego trendu muszą dołączać także unijne instytucje, zasłaniając się dbałością o prawa europejskich konsumentów?
„Czy przybliża to jakieś sensowne rozwiązania sytuacji na Bliskim Wschodzie?”
Wiadomo przecież, że rozmaite lewicowe partie i organizacje w Europie od lat próbują wprowadzić bojkot gospodarczy Izraela, by ukarać ten kraj za okupację ziem palestyńskich. Budzi ona w UE powszechne oburzenie. Mało kto jednak zadaje sobie pytanie, czy Izrael byłby tak bezwzględny dla swoich arabskich sąsiadów, gdyby od ponad pół wieku nie próbowali oni wymazać państwa żydowskiego z mapy Bliskiego Wschodu wszelkimi dostępnymi sposobami?
W Europie ten punkt widzenia nie jest jednak tak powszechnie podzielany jak współczucie dla palestyńskiej niedoli. Tyle, że jest ona w dużej mierze skutkiem bezmyślnej polityki ich przywódców a nie zbrodniczej rzekomo polityki Izraela. Palestyńscy przywódcy w upartym odmawianiu Izraelowi prawa do istnienia umacniani są od lat. Nie tylko przez graczy z Bliskiego Wschodu, którzy tak jak Syria czy Iran mają swoje porachunki z Izraelem, ale także przez takie jak ta powyżej, absurdalne decyzje unijnych instytucji. Poklask tłumu aktywistów, zaangażowanych w zwalczania izraelskiego imperializmu jest murowany. Tylko czy przybliża to jakieś sensowne rozwiązania sytuacji na Bliskim Wschodzie? Niestety obawiam się, że wręcz odwrotnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.