Tragiczna pomyłka służb medycznych. Stwierdzono zgon pacjenta, który nadal żył

Dodano:
Ratownik medyczny, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / arembowski
Dramatyczna pomyłka służb medycznych. Po blisko godzinnej reanimacji stwierdzono zgon 62-letniego pacjenta. Jak się później okazało, mężczyzna nadal żył. Historia ma swój tragiczny finał.

Do zdarzenia doszło 11 grudnia minionego roku. 62-letni mężczyzna źle się poczuł w trakcie drogi do pracy. – Jak wchodził do mnie do samochodu, to mówił, że chyba zawał go bierze. Szybko pojechaliśmy do ośrodka zdrowia – opowiada kolega pana Stanisława. – Gdy dojechaliśmy, zdążył powiedzieć, że robi mu się czarno przed oczami i w tym momencie mu głowa opadła. Wybiegłem z auta, powiedziałem pielęgniarce, że to chyba zawał. Ta podeszła, popatrzyła i stwierdziła, żeby jechać 11 kilometrów dalej, do Dolnej, tam jest podstacja pogotowia i karetka – dodaje.

W Dolnej stwierdzono, że mężczyźnie powinna zostać udzielona pomoc już w pierwszym ośrodku zdrowia. Pielęgniarka, która odesłała 62-latka, nie umiała wytłumaczyć swojej decyzji. Reanimacja trwała ponad godzinę. Ratownicy stwierdzili zgon pacjenta i przykryli go czarnym workiem. Na miejsce została wezwana policja oraz rodzina 62-latka. Córka mężczyzny po odsłonięciu czarnego worka zauważyła, że jej ojciec nadal próbuje oddychać. – Błagałam o udzielenie mu pomocy. Sanitariusze odpowiedzieli, że to jest wynik leków, które zostały podane tacie. Wtedy straciłam przytomność – relacjonuje.

„Nie zasłużył na to, żeby potraktowano go gorzej jak śmiecia”

Rodzina była przekonana, że ich bliski zmarł. – Odjechaliśmy stamtąd pewni, że zabrali go na sekcję i on już nie żyje. Trzeba było załatwiać formalności z pogrzebem. Pojechaliśmy już wybierać trumnę, opłakiwaliśmy go – opowiadał jeden z krewnych. Kilka godzin później bliscy pacjenta otrzymali informację ze szpitala, że pan Stanisław nadal żyje. Lekarze przekazali, że stan pacjenta z uwagi na brak odpowiednio udzielonej pierwszej pomocy jest krytyczny. Mężczyzna przez blisko miesiąc walczył o życie w szpitalu. Mimo wysiłków medyków nie udało się go uratować – 11 stycznia stwierdzono zgon.

Wyjaśnieniem sprawy zajmuje się prokuratura. – On mógł żyć, był silny, nieschorowany. To jest dla nas okropny cios. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym tego, co nam zrobili. Nie zasłużył na to, żeby potraktowano go gorzej jak śmiecia – mówi żona zmarłego.

Źródło: Polsat News
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...