Długi to szansa na poprawę jakości życia. Niemożliwe? A jednak!
Wierzyciele oczywiście tracą pieniądze, muszą zwiększać koszty obsługi niewykonywanych zobowiązań, tworzyć rezerwy. Ale też tracą zaufanie do ludzi, sami popadają w zobowiązania, muszą tłumaczyć się swoim wierzycielom. W niekorzystnych okolicznościach stają się także niewypłacalnymi dłużnikami i „dołączają” do „sprawców” swoich kłopotów. A po chwili jadą na tym samym wózku.
Wszyscy tracimy, ponieważ ponosimy społeczne skutki funkcjonowania osób zadłużonych i nie mamy z tego żadnych korzyści. Jakie mielibyśmy mieć bowiem korzyści z tego, że zadłużeni są wykluczeni społecznie, „pokazują” i „przekazują” bezradność następnym pokoleniom, „wypadają” z legalnego obrotu gospodarczego i funkcjonują w tzw. szarej strefie? Nie korzystają z usług instytucji finansowych, korzystają natomiast z pomocy społecznej państwa, chorują, nie pracują, nie są aktywni. A to nie wszystkie konsekwencje…
Opowieść Anny
– Pytałam bez przerwy. Ciągle pytałam – rozpoczęła swoją opowieść Anna. – Pytałam i liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź. Bo nie wiedziałam, jak spłacić te długi, jak pozbyć się natrętnych myśli o kolejnym terminie raty, jak się uwolnić? Aż w końcu coś zrozumiałam i zapytałam: jak uwolnić się od tego człowieka, który tyle razy mnie nachodził? Tak! W końcu zrozumiałam, że nie o wywiązanie się z terminu i nie o kasę tutaj chodzi! Na pewno nie! Przecież ja i tak nie mam szans na jakąkolwiek spłatę! Przecież zrobiłam już wszystko, co możliwe. Więcej nie zarobię, nikt mi już nic nie pożyczy! „Przyjaciele” i znajomi dawno mnie opuścili. Nie odbierają ode mnie telefonów, nie odpisują, przestali się ze mną kontaktować, bo jeszcze czegoś bym nie daj Boże od nich chciała – opowiada.
Anna wstała z fotela i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju: – Doszłam do ściany i ważne stało się tylko jedno. Muszę uwolnić się od NIEGO, od bezsilności i bezradności, od lęku i paraliżującego strachu przed NIM. Bo za chwilę znowu zapuka do moich drzwi, bo wedrze się do mojego zamkniętego świata i nie będę miała gdzie się schować. Stracę azyl.
– Całymi dniami siedzę skulona na łóżku jak zbity pies – opowiada dalej Anna. – W mieszkaniu „medialna cisza”, żeby nie było słychać, że w domu ktoś jest. Wyłączam światło i robię pełne „zaciemnienie”, żeby mieszkanie „udawało” puste cztery ściany. A mnie jakby nie ma. Nie istnieję. Wszystko po to, żeby sobie poszedł i zostawił mnie w spokoju. Nie chcę, boje się, płaczę. Z niebytu wyrywa mnie dzwonek telefonu. Mama. Dla niej jestem. Jeszcze jestem. Jeszcze powalczę. Poszukam odpowiedzi. Przecież musi gdzieś być! – wspomina.
Skutki zadłużenia
Kilka lat temu miałem okazję zapytać niewielką grupę dłużników o skutki ich zadłużenia. Opierając się na swoich wieloletnich obserwacjach wskazałem jedenaście potencjalnych „skutków” i poprosiłem moich rozmówców o wybranie trzech najbardziej „bolących”, szkodliwych, negatywnych, czy też destrukcyjnych dla ich życia „skutków”.
Wskazałem, że „skutkiem” może być:
- utrata możliwości utrzymania się, gdyż zazwyczaj w stanie nadmiernego zadłużenia nie ma już możliwości pożyczania gdziekolwiek i od kogokolwiek,
- pogorszenie relacji z członkami rodziny lub wręcz rozpad rodziny,
- pogorszenie lub zerwanie relacji ze znajomymi i przyjaciółmi,
- narażenie innych osób na finansowe skutki zadłużenia, gdyż konsekwencją niewypłacalności jest konieczność spłacania zobowiązań dłużnika przez poręczycieli, żyrantów, członków rodziny,
- bezdomność,
- poczucie zagrożenia psychicznego a nawet fizycznego z powodu życia „pod egzekucją i windykacją”,
- bezrobocie,
- praca w „szarej strefie”, co często powoduje brak świadczeń zdrowotnych, lub wykorzystywanie przymusowej sytuacji przez pracodawcę,
- negatywna ocena otoczenia, lub co najmniej – brak zrozumienia dla sytuacji dłużnika,
- wykluczenie społeczne, poczucie bezsilności, wyuczona bezradność
- napiętnowanie, stygmatyzacja.
Wbrew pozorom, „skutki pieniężne” wcale nie okazały się najważniejsze. Uczestnicy badania za najistotniejsze wskazali poczucie zagrożenia psychicznego a nawet fizycznego z powodu życia „pod egzekucją i windykacją”, pogorszenie relacji z członkami rodziny lub wręcz rozpad rodziny, oraz negatywną ocenę otoczenia, w tym brak zrozumienia dla sytuacji dłużnika. Zupełnie bez znaczenia – w ocenie badanych – było natomiast pogorszenie lub zerwanie relacji ze znajomymi i przyjaciółmi, bezdomność i bezrobocie.
Jak napisał kiedyś José Saramago: „człowiek nigdy nie jest świadom wszystkich konsekwencji swych czynów”. Zaczynamy z pożyczonymi pieniędzmi i myślimy, że to tylko kasa, a kończymy ze stratami, których za żadne skarby nie odzyskamy.
Korzyści?
Skutek – zgodnie z słownikową definicją – to konsekwencja, efekt, następstwo, wynik, rezultat. I tak na szczęście swoje sprawy widzieli moi rozmówcy. Zapytani w kolejnym badaniu o pozytywne „skutki” swojej sytuacji wskazali, że najważniejsze, czego długi ich nauczyły, to:
- „Dość tego życia pod psychiczną presją windykatora i komornika! Dość tłumaczenia się, błagania, życia w poniżeniu! Dość uciekania, ukrywania się, unikania! Czas z tym skończyć!”
- „Dość tego poczucia bezsilności! Czas wziąć się za swoje sprawy!”
- „Kto jest naprawdę naszym przyjacielem – będzie przy nas, kto udawał – dobrze, że sobie pójdzie”.
- „Kto będzie chciał zrozumieć – zrozumie. Kto nie będzie chciał – trzeba mu współczuć, bo jeszcze nie widzi, że powinien (też) naprawić swoje życie!”
- „Jeżeli z powodu długów tracisz dom – co boli – to jednak trzeba wiedzieć, że Dom, to nie miejsce, gdzie mieszkasz, ale miejsce, gdzie są twoi bliscy, którzy powinni cię rozumieć”.
- „W końcu można zająć się swoimi finansami na poważnie! Brak możliwości dalszego „zewnętrznego zasilania” do tego zmusza. I dobrze!”
- „Jeszcze będę opowiadać o tym, jak sobie poradziłam! Bo poradzę sobie i to będzie dowód, że Chcę, Mogę, Potrafię! To jest Moja Siła! To jestem JA!”
Budujące!
…i jeszcze jedna ważna rzecz na zakończenie
Swojego czasu przeczytałem inspirującą książkę Paula Ardena „Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie”. To książka – jak wskazuje sam autor – o korzyściach z podejmowania złych decyzji. To książka o odwadze, by wejść do gry. To książka o przejmowaniu kontroli.
Jak napisał Paul Arden: „Bądź swoim najsurowszym krytykiem. Kiedy coś idzie nie tak, mamy ochotę zrzucić winę na innych. Nie rób tego. Przyjmij odpowiedzialność. Ludzie to docenią, a ty przekonasz się, na co cię stać”.
Historia tych blisko dwudziestu zadłużonych osób, o których tym razem napisałem jest – moim zdaniem – wielce pouczająca. Zobaczyli korzyści w swoich „złych decyzjach”, odważnie zmienili swoje życie i teraz wiedzą na co ich stać. Jeśli też tak byś chciał – dowiedz się, jak to zrobić.
Piotr Paweł Wydrzyński jest prawnikiem, inżynierem, psychologiem. Wykonuje zawód doradcy restrukturyzacyjnego i terapeuty. Od 2001 roku jest czynnym syndykiem, zarządcą, nadzorcą i pełnomocnikiem w wielu postępowaniach upadłościowych i restrukturyzacyjnych. Wraz z żoną, doradcą restrukturyzacyjnym Wiolettą Wydrzyńską, prowadzi Kancelarię Syndyków, w której oboje – jako syndycy – przeprowadzili blisko 400 postępowań upadłościowych. Prowadzą także Gabinet Psychologiczny i specjalizują się w pomocy biznesmenom z piętnem porażki oraz zadłużonym konsumentom. Prezes zarządu spółki Wydrzyńscy S.A., specjalizującej się w rozwiązywaniu sytuacji kryzysowych w biznesie, w życiu, w finansach osobistych. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców.