Zaraza dziesiątkuje drób. Nikt nie wie, co zrobić z milionami martwych kurczaków

Dodano:
Polscy hodowcy drobiu mierzą się z ptasią grypą. Od początku roku wybuchło już 306 ognisk choroby, a do likwidacji może pójść nawet 100 milionów zwierząt. Ogromnym problemem jest utylizacja martwych ptaków – na tworzenie grzebowisk nie zgadzają się mieszkańcy.

Od początku roku w Polsce wybuchły już 306 ogniska ptasiej grypy. 10 milionów zwierząt już zginęło bądź zostało zabitych z jej powodu. Największy problem jest w „zagłębiu drobiowym” w województwie mazowieckim, gdzie w powiatach żuromińskim i mławskim znajduje się aż 605 ferm, a na nich nawet 75-80 milionów zwierząt. Podjęto już decyzję, że wszystkie muszą zostać wybite. Szacuje się, że z powodu zarazy trzeba będzie zabić 100 milionów ptaków.

Przy tak ogromnej liczbie przeznaczonych do likwidacji farm pojawił się potężny problem z utylizacją martwych ptaków.

W tej chwili wywala się kurczaki z ferm na zewnątrz. One tam leżą i czekają na transport. Nie ma ludzi do załadunku. Trzeba się zastanowić, czy uruchomić Wojsko Obrony Terytorialnej, czy uruchomić więźniów. Tam się dzieją dramaty – mówił w połowie kwietnia na sejmowej komisji rolnictwa Zbigniew Ziejewski, poseł PSL.

Od tamtej pory problem nie został systemowo rozwiązany. Mimo pracy na pełnych obrotach zakładów zajmujących się spalaniem martwych ptaków, wciąż na utylizacje czekają tony drobiu. Martwe kurczaki gniją w kurnikach albo na stosach przed nimi. Ilość padliny ciągle rośnie, a w okolicy ferm unosi się fetor.

Władze proponują grzebaliska, mieszkańcy protestują

Rozwiązaniem mają być grzebowiska. O wyznaczenie takich miejsc w każdym powiecie apelował 4 maja Wojewoda Mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Jednak przeciwko zakopywaniu padliny w ogromnych dołach protestują mieszkańcy miejscowości, które do tej pory zostały wyznaczone na ten cel.

Jak opisuje „Gazeta Wyborcza”, 30 kwietnia transport martwych kurczaków miał dotrzeć do wsi Zawady Dworskie na północnym Mazowszu. Na jednym z pól był już przygotowany dół przeznaczony na martwe kurczaki, głęboki na 6-7 metrów, szeroki na kilka metrów, a długi na kilkadziesiąt.

Na dnie dołu miała zacząć zbierać się woda. I to potęguje strach mieszkańców przed zatruciem wód gruntowych. Dwa kilometry dalej znajduje się ujęcie wody głębinowej, z którego zasilane są lokalne wodociągi. Obawy budzi także sama zaraza i to, ze dzikie zwierzęta mogłyby przedostać się przez otaczająca grzebaliska siatkę i rozwlec zarazę dalej.

– Takich rowów miało być obok siebie kilka. Mówią, że mieli tu wsypać 2 mln kurczaków – powiedział dziennikarzom „GW” jeden z mieszkańców.

Transport miał przyjechać nocą, ale mieszkańcy zablokowali drogę ciągnikami i maszynami rolniczymi. Na miejscu miały pojawić się zwarte oddziały policji, ale mieszkańcy nie ustąpili. Kryzys trwał całą majówkę, aż w końcu wójt zarządził remont drogi, który uniemożliwił dojazd do dołów.

Podobne protesty w innych miejscach

Podobne protesty miały miejsce w okolicach Sarnowa w gminie Kuczbork, gdzie grzebalisko miało powstać na terenie starej żwirowni, czy w Lipowcu Kościelnym. W obu tych miejscach kilkudniowe protesty mieszkańców przyniosły skutek i z planów się wycofano.

Grzebalisko miało też powstać na poligonie wojskowym w okolicach Orzysza. Jednak Ministerstwo Obrony Narodowej bardzo szybko odmówiło możliwości jego utworzenia.

Problem pozostaje nierozwiązany i z pewnością będzie narastał. A sama ptasia grypa w Polsce może spowodować także inne negatywne efekty – wzrost cen jaj i mięsa drobiowego, który odczują wszyscy Polacy.

Źródło: Gazeta Wyborcza / Business Insider
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...