Kijowski nie ma pracy i pisze z pretensjami do Michnika. „Twoja Agora zatrudniła Lesława Maleszkę”

Dodano:
Mateusz Kijowski Źródło: Newspix.pl / ABACAPRESS.COM
„Kiedyś wielu chciało stać obok mnie.(...) Dziennikarze bili się o wywiad ze mną. Dzisiaj nikt nie jest zainteresowany rozmową” – pisze były lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski w liście otwartym do Adama Michnika. Redaktorowi naczelnemu „Gazety Wyborczej” zarzuca brak wsparcia w trudnych momentach.

Adam Michnik w ostatnich dniach zaangażował się w protesty w obronie więzionego białoruskiego dziennikarza Ramana Pratasiewicza. Zwróciło to uwagę Mateusza Kijowskiego, byłego lidera KOD. Zaangażowany w protesty przeciwko PiS-owskim reformom z początków pierwszej kadencji działacz napisał do Michnika, skarżąc się na swój ciężki los.

Kijowski w liście otwartym do Michnika

Mateusz Kijowski zaczął od wyrazów podziwu dla Adama Michnika za jego wystąpienie w obronie Ramana Pratasiewicza. Zaraz jednak zauważył, że według niego były działacz KOR i Solidarności za mało koncentruje się na tym, co dzieje się w kraju. „Tutaj też toczy się walka o praworządność, o wolność, o demokrację” – zaznaczył Kijowski.

Jak podkreślił, kiedyś o te wartości walczył Michnik, dziś walkę kontynuują tysiące innych osób, w tym Kijowski. „Mam zaszczyt i przyjemność z takimi ludźmi być na ulicach Warszawy i innych miast Polski od prawie sześciu lat” – wskazał.

Mateusz Kijowski porównuje się do Białorusinów

Były lider KOD stwierdził, że działalność opozycyjna ściągnęła na niego „podległą reżimowy prokuraturę”. Następnie porównał swoje zarzuty – przywłaszczenia kilkudziesięciu tys. złotych i poświadczenia nieprawdy z tym, co spotyka Białorusinów. Zaznaczył przy tym, że „ma szczęście”, bo działaczy opozycji na Białorusi skazuje się m.in. za posiadanie narkotyków czy prostytucję, co staje się pretekstem do umieszczenia ich w obozach pracy.

Mnie nie oskarżono o te przykre rzeczy i nie jestem zamknięty w obozie. Ale oskarżono mnie z takich samych powodów. Bo miałem czelność wystąpić przeciwko władzy – zaznaczył Kijowski.

W liście do Michnika lider KOD wspomniał o czasach, gdy wiele osób chciało grzać się w jego blasku. „Dzisiaj nikt nie jest zainteresowany rozmową” – skonstatował.

Były lider KOD: Od czterech lat nie mogę znaleźć źródła utrzymania

Redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” spytał, czy zawsze staje w obronie wartości uniwersalnych, czy też przyzwala na wykluczanie pewnych osób z przestrzeni publicznej.

Jako przyjaciel na pewno jesteś zainteresowany co się u mnie dzieje. Otóż od czterech lat nie mogę znaleźć żadnego źródła utrzymania – napisał Kijowski.

Były lider KOD podkreślił, ze dzieje się tak pomimo że ubiega się o pracę także na stanowiskach, „do których większość z nas ma kwalifikacje” jak kasjer, kierowca czy kurier. A mimo tego – jak twierdzi – nie otrzymuje odpowiedzi. „Bo odważyłem się wystąpić przeciwko władzy” – ocenia.

Kijowski wspomina, że pomocnej dłoni nie wyciągnęła w jego kierunku także „Gazeta Wyborcza”, w której chciał zatrudnić się trzy lata temu. „Nie dało się. Co robić? Są sprawy ważne i ważniejsze. Jak widać do tych drugich się nie zakwalifikowałem” – podsumowuje.

Do Adama Michnika pisze, że on najlepiej powinien wiedzieć, czym jest wilczy bilet. „ Wiesz, bo Twoja Agora zatrudniła Lesława Maleszkę, kiedy udowodniono mu współpracę ze służbami PRL-u. Wobec mnie nie znaleźliście tego poziomu współczucia czy zrozumienia” – twierdzi.

Sprawa Leszka Maleszki

Lesław Maleszka to dziennikarz i tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimach „Ketman”, „Return”, „Tomek”, „Zbyszek”, który zatrudniony był przez wiele lat w dzienniku wydawanym przez Agorę. Maleszka rozstał się z redakcją w atmosferze skandalu, gdy w 2008 roku telewizja TVN wyemitowała film dokumentalny autorstwa Ewy Stankiewicz i Anny Ferens pt. „Trzech kumpli”. Dokument zawierał scenę, w której Maleszka przez telefon dyktował, jak zmienić treść tekstu w „Wyborczej”.

Zastępca redaktora naczelnego dziennika Jarosław Kurski poinformował o rozwiązaniu umowy z Maleszką i zapewniał, że nie miał on wpływu na linię redakcyjną „GW”. Kierownictwo tłumaczyło, że był agent SB w latach 2001-2008 nie redagował artykułów, a jedynie wykonywał prace pomocnicze w redakcji. Jego zatrudnienie tłumaczono względami „humanitarnymi i socjalnymi”. Były przełożony Leszka Maleszki Aleksander Kaczorowski wbrew twierdzeniom firmy ujawnił, że w rzeczywistości publikował on teksty, podpisując je pseudonimem.

Problemy Mateusza Kijowskiego z prawem

Pod koniec września ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Pruszkowie skazał Mateusza Kijowskiego na karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 5 tys. złotych grzywny. Sąd stwierdził wówczas, że były lider Komitetu Obrony Demokracji poświadczył nieprawdę w siedmiu fakturach, ale nie przywłaszczył pieniędzy komitetu, a na tym drugim stwierdzeniu zależało m.in. prokuraturze. W tamtym wyroku uniewinniono Piotra Ch., drugiego z oskarżonych.

Apelację od orzeczenia z 2020 roku wniósł zarówno Kijowski, jak i prokuratura. Warszawski sąd okręgowy 28 maja uwzględnił tę drugą i uchylił wyrok sądu w Pruszkowie. Cała sprawa raz jeszcze zostanie rozpatrzona w I instancji. Oznacza to, że również Piotr Ch. – były skarbnik KOD – ponownie stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Prokuratura domaga się, by obaj oskarżeni zostali pozbawieni wolności na okres roku oraz solidarnie naprawili powstałą szkodę finansową.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...