"Wstrętni pederaści" grożą Giertychowi sądem

Dodano:
Joanna Senyszyn dostała sznur, żeby się powiesić, Roman Giertych nazwał uczestników Parady Równości wstrętnymi pederastami, a Wojciech Wierzejski określił ich zdziczałą swołoczą - tak wyglądała polityczna kultura w miniony weekend - pisze "Życie Warszawy".

W sobotę ulicami Warszawy przeszła Parada Równości, w niedzielę - Marsz dla Życia i Rodziny. Według danych policji uczestników parady było ok. 4 tys., marszu - sześciuset. Pierwsi szli w obronie praw mniejszości seksualnych, drudzy promowali wartości chrześcijańskie i tradycyjny model rodziny. Mimo że w sobotę Paradzie Równości towarzyszyła kontrmanifestacja Młodzieży Wszechpolskiej, do groźnych incydentów nie doszło.

Kontrowersje wywołały dopiero słowa Romana Giertycha, lidera LPR, wicepremiera i ministra edukacji, który w niedzielę na marszu powiedział: - Jestem tutaj, ponieważ popieram rodzinę i uważam, że trzeba przeciwstawić się temu, co było wczoraj, że wstrętni pederaści przyjechali tutaj z wielu krajów i próbowali narzucić nam swoją propagandę. Wcześniej Giertych zażądał od premiera głowy Joanny Kluzik-Rostkowskiej, wiceminister pracy i polityki społecznej, tylko dlatego, że ta skrytykowała projekt resortu edukacji dotyczący zakazu propagandy homoseksualizmu w szkołach.

Joanna Kluzik-Rostkowska w rozmowie z "ŻW" tak skomentowała niedzielne słowa Giertycha: - To znaczy, że wicepremier i minister edukacji ma niewiele wiary w polską rodzinę, skoro boi się, że pięć procent społeczności o innych zainteresowaniach seksualnych może wpłynąć na miliony polskich rodzin. Ostrzej słowa Giertycha oceniają organizatorzy Parady Równości. Jeszcze w niedzielę wieczorem prawnik Fundacji Równości miał przedstawić opinię prawną, czy pozwać Giertycha.

Tomasz Bączkowski, prezes Fundacji Równości, poczuł się dotknięty: - Rozważamy skierowanie sprawy do sądu przeciwko Romanowi Giertychowi. Jego słowa obrażają wszystkich uczestników parady, z których może 50 procent było homoseksualistami. Zdaniem Bączkowskiego na paradzie nie było propagandy pederastów, ale promowanie praw mniejszości seksualnych w Polsce.

Posłanka SLD Joanna Senyszyn niedawno znalazła w swojej sejmowej skrzynce pocztowej anonimowy list i kawałek sznura. W niedzielę Senyszyn opublikowała treść listu na swoim blogu: "Droga posłanko, bardzo mi przykro, że twoja matka ciebie nie wyskrobała, bo o jedną łachudrę byłoby mniej. Masz tu linę i wiesz, co masz z nią zrobić. Ze stalinowskim pozdrowieniem. Skrobacz".

- Było mi przykro, że ktoś przysłał mi list z taką sugestią, żebym się powiesiła - nie kryje Senyszyn w rozmowie z "Życiem Warszawy". Jej zdaniem właśnie takie parady jak sobotnia mogą doprowadzić do tego, że za głoszenie poglądów nie będzie się dostawać takich paczek.

pap, ss

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...