Płać albo oddaj stołek

Dodano:
Według "Gazety Wyborczej", kolejni działacze Samoobrony potwierdzają: kto nie płacił Samoobronie składki, groził mu wylot z urzędniczej posady. Andrzej Lepper i Janusz Maksymiuk twierdzili na poniedziałkowej konferencji, że składki były dobrowolne.

W poniedziałek "Gazeta" napisała, że byli działacze Samoobrony i urzędnicy, w zamian za stanowiska z nadania Samoobrony w administracji rządowej i samorządowej musieli płacić 5 do 7 proc. swojej pensji brutto. Pieniądze zasilały konto związku zawodowego Samoobrony. Dariusz Rohde, bezpartyjny b. szef KRUS, i Alfred Budner, b. poseł Samoobrony, nazwali to "haraczem".

Po konferencji Leppera i Maksymiuka zgłosili się do redakcji "Gazety" kolejni działacze Samoobrony. Leszek Bandurek jest czynnym członkiem partii Leppera i dzięki niej był wicedyrektorem Urzędu Pracy w Łodzi: "Co miesiąc płaciłem blisko 300 zł na konto związku Samoobrony".

"Dobrowolnie pan płacił?" - dopytuje "Gazeta". Bandurek: "A pan by płacił dobrowolnie trzy stówki, zarabiając niewiele? Była obawa, że jak się nie płaci, to można stracić stanowisko".

Bandurek ujawnił również, że podpisał zobowiązanie płacenia składki "na przyszłość": "To oznacza, że jeśli dostanę kiedyś pracę dzięki Samoobronie, to również będę płacił".

"Pracę za pieniądze" potwierdza również Tadeusz Dębicki, były poseł Samoobrony, obecnie w koalicyjnym Ruchu Ludowo- Chrześcijańskim: "Ci, którzy nie płacili tej składki, byli w niełasce, więc mówienie o dobrowolności to bzdury".

W czasie poniedziałkowej konferencji Lepper namawiał m.in. dziennikarzy, aby "wzięli się za inne partie". "Gazeta" sprawdziła ten trop. Podobnie jak Samoobrona, ściągają one tzw. składki specjalne w wysokości kilku procent zarobków działaczy. Tak się dzieje w PiS, SLD i PO. Ale w partiach tych - w odróżnieniu od Samoobrony - płacą radni i posłowie, a nie urzędnicy.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...