Polska a G-20
Pod względem poziomu rozwoju gospodarczego Polska jest już od dawna na takim poziomie, że „z automatu” powinna być członkiem prestiżowej G-20. To, że w niej nas wciąż nie ma wynika z kilku pozaekonomicznych (sic!) powodów. Warto więc pokazać ten właśnie decydujący kontekst. Oto bowiem w tym jakże szacownym gronie znalazł się już dość dawno temu mały, choć prężny gospodarczo, Singapur. To w zasadzie państwo-miasto i choć ekonomicznie bardzo rozwinięte, to na zdrowy rozum, według powszechnie uznanych kryteriów, nie powinno go być w tej prestiżowej gospodarczej Ekstraklasie. Dlaczego więc jest? Odpowiedź jest prosta: znalazł się tam jako reprezentant swojego regionu! Oczywiście nie samozwańczo, ale po bilateralnych uzgodnieniach z szeregiem sąsiadów.
Idziemy dalej. W G-20 mamy też Argentynę-kraj, niestety, gospodarczo słaby, nękany permanentnymi kryzysami finansowymi. Mówię to mimo mojej sympatii dla argentyńskiego prezydenta Javiera Milei, którego miałem okazję słuchać na żywo w Rzymie w grudniu zeszłego roku. Dlaczego zatem ojczyzna prezydenta Perona i jego słynnej żony Evity jest w tym specjalnym gronie? Na skróty? Po znajomości? Ani to, ani to. Chodzi o względy stricte geopolityczne. One zdecydowały o wyborze.
Dość podobna sytuacja ma miejsce w kontekście Republiki Południowej Afryki. RPA jest bowiem ekonomicznie, delikatnie mówiąc, średnia, na pewno gorsza od Nigerii, czyli największego państwa Afryki, ale partycypuje w G-20 ze względów geopolitycznych czy politycznych.
Warto przypomnieć, że Polska była już zapraszana na G-20, kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Gdy premierem był Mateusz Morawiecki, został on osobiście zaproszony na szczyt G-20 przez Wolfganga Schauble, legendarną postać niemieckiej CDU, ministra finansów i szefa MSW, który po zamachu na jego życie poruszał się do końca swoich dni na wózku inwalidzkim i który był nr. 2 rządzącej chadecji przez lata będąc najbliższym współpracownikiem Angeli Merkel. Ponadto ówczesny minister spraw zagranicznych prof. Zbigniew Rau był uczestnikiem cyklicznego spotkania szefów MSZ krajów G-20.
W jaki sposób sprawić, aby Polska została stałym członkiem G-20? Nie będzie to łatwe. Wskaźniki gospodarcze już od co najmniej 6-7 lat świadczą za nami, ale w praktyce poszerzenie G-20 jest trudne. Nie da się wyrzucić jakiegoś państwa, aby wprowadzić kolejne. Jedynym, jak się wydaje, wyjściem jest próba poszerzenie G-20 o kilka państw, w tym Polskę. Dodatkowo Polska powinna starać się o akces G-20+ jako swoisty przedstawiciel naszego regionu czyli Europy Środkowo-Wschodniej albo nawet szerzej „nowej Unii”. Nie ma, jak sądzę, innej drogi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.