UE podpisała porozumienie o stowarzyszeniu z Serbią

Dodano:
Fot. PAP/EPA/NICOLAS BOUVY
Chcąc wesprzeć proeuropejskie siły prezydenta Borisa Tadicia na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi w Serbii, Unia Europejska podpisała z tym krajem warunkowo we wtorek umowę o stowarzyszeniu i współpracy.

"Nigdy nie będziecie sami na drodze do Europy, więc wytrwajcie na niej - zaapelował przy okazji ceremonii unijny komisarz ds. rozszerzenia Olli Rehn. - Unia Europejska przyniosła pokój i dobrobyt milionom europejskich obywateli. To samo może zrobić w Serbii".

Komisji Europejskiej i słoweńskiemu przewodnictwu zależało, by jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w Serbii 11 maja wysłać do Belgradu sygnał poparcia dla europejskiej przyszłości kraju. Ma to wzmocnić prozachodnie siły skupione wokół Tadicia, który był obecny w Luksemburgu na ceremonii podpisania umowy, będącej pierwszym krokiem na drodze ku członkostwu Serbii w UE.

Tadić zapowiedział na konferencji prasowej w Luksemburgu, że jeszcze w tym roku Serbia złoży wniosek o nadanie jej statusu kandydata do UE.

Ze strony serbskiej podpis złożył wicepremier ds. integracji europejskiej Bożidar Delić, a ze strony UE - komisarz Rehn i szefowie dyplomacji "27", wśród nich Radosław Sikorski, który cieszył się, że trybie pilnym uzyskał upoważniającą go do tego uchwałę Rady Ministrów.

"Układ to wyraz naszej solidarności z europejskimi aspiracjami społeczeństwa serbskiego i nasza inwestycja w przyszłość Bałkanów" - powiedział Sikorski na konferencji prasowej.

Osiągnięcie porozumienia "27" w sprawie umowy z Serbią umożliwiła we wtorek zmiana stanowiska dwóch dotychczasowych przeciwników - Holandii i Belgii. Dotychczas kraje te uzależniały podpisanie umowy od zaangażowania Belgradu w pełną współpracę z haskim trybunałem ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii.

Chodzi o poszukiwanie i aresztowanie podejrzanych o zbrodnie, w tym dowódcy sił Serbów bośniackich generała Ratko Mladicia, oskarżanego o masakrę w Srebrenicy w 1995 roku.

Ostatecznie Holandia i Belgia zgodziły się na kompromis: mimo podpisania umowy Serbia nie odniesie żadnych praktycznych korzyści, gdyż jej ratyfikacja i wejście w życie będą uzależnione od pełnej współpracy Belgradu z haskim trybunałem. O tym, czy taka współpraca ma miejsce, jednomyślnie zadecydują kraje członkowskie UE.

"Wprowadzenie w życie porozumienia będzie zależeć od oceny Rady UE" - tłumaczył treść kompromisu minister spraw zagranicznych Słowenii Dimitrij Rupel. W imieniu słoweńskiego przewodnictwa bardzo zabiegał o zgodę "27" na podpisanie porozumienia z Serbią, które nazwał "wielką szansą dla serbskiego społeczeństwa" i "początkiem drogi, która wiedzie do Brukseli".

Tymczasem szef serbskiej dyplomacji Vuk Jeremić powiedział w belgradzkim radiu B-92, że umowa wchodzi w życie od razu, a to, kiedy zostanie w pełni zrealizowana, zależy od wyniku wyborów 11 maja.

Przedterminowe wybory w Serbii postrzegane są jako referendum za lub przeciw UE. Rozpisano je po rozpadzie koalicji rządzącej, sprowokowanym ogłoszeniem niepodległości przez Kosowo, dawną prowincję Serbii. Kosowo uznało już 18 państw UE, w najbliższym czasie ta liczba ma się zwiększyć do 20. Belgrad nie przyjmuje do wiadomości oderwania się Kosowa, podobnie jak popierająca go w tej sprawie Rosja.

Nacjonalistyczny premier Vojislav Kosztunica, przeciwnik podpisywania umowy stowarzyszeniowej z UE, oświadczył niedawno, że Unia Europejska chce ją zaoferować Serbii, żeby podstępnie skłonić Belgrad do uznania niepodległości Kosowa.

"Podpisanie porozumienia nie ma nic wspólnego z integralnością terytorialną Serbii albo uznaniem statusu Kosowa. Tu chodzi o gospodarczy i społeczny rozwój Serbii" - oświadczył szef Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski (PO).

"Ścieżka Serbii ku Europie jest jasno określona: wymaga reform, zmierzenia się z przeszłością i wydania w ręce sprawiedliwości zbrodniarzy wojennych, wymaga przezwyciężenia nacjonalizmu" - dodał.

pap, ss

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...