Nie ma winnych w sprawie samolotu
"W tej sprawie nie sądzę, aby ktokolwiek musiał za to odpowiadać dlatego, że nie może być tak, że do Brukseli wylatują dwie delegacje. Byłoby to oficjalne potwierdzenie, że leci druga, o innych poglądach, delegacja do Brukseli" - powiedział w czwartek Grupiński w TVN24.
Zdaniem Grupińskiego rząd "nie może w żaden sposób potwierdzać tego, że formułuje się (...) druga polska delegacja, leci drugi zestaw ministrów i drugi rodzaj polityki przylatuje do Brukseli w tym samym czasie". Według posła PO taka sytuacja byłaby kompromitująca.
Jak podkreślił Grupiński, decyzja, by samolot rządowy nie wracał z Brukseli po prezydenta "była decyzją przemyślaną" i "wspólną".
Według czwartkowego "Dziennika" decyzja o nieprzyznaniu prezydentowi rządowego samolotu zapadła niemal w ostatniej chwili, na około godzinę przed wylotem premiera do Brukseli. Nikt się nie chce jednak przyznać do jej podjęcia.
Tuż po formalnym posiedzeniu rządu, odbyła się kilkunastominutowa narada, w której obok premiera udział brali obaj wicepremierzy, minister finansów, a także ministrowie z kancelarii premiera. Nie było na niej mowy o odmowie samolotu prezydentowi.
"To była formalnie moja decyzja" - mówił gazecie szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. Pytany, jak było faktycznie, odpowiada, że decyzja była "wspólna".pap, keb