Gra w chińczyka

Dodano:
Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy na długo zapamięta swoje tegoroczne imieniny. Pal sześć bankiet z noblistami i polską wódkę, ale spotkanie z Dalajlamą XIV może mu się długo odbijać czkawką. Bo choć Sarkozy robił wszystko, by pomniejszyć wagę spotkania, Chiny i tak wyciągnęły z tego jeden wniosek: europejska prowokacja.
Rozumiem dylemat, przed jakim stanął Sarkozy i inni europejscy przywódcy. Z jednej strony są piękne, europejskie hasła o godności, prawach człowieka i wolności, także dla Tybetańczyków. Ale na przeciwnej szali są realne interesy i miliardy euro. I politycy są naciskani przez rodzimych potentatów finansowych. Kilka miesięcy temu, kiedy doszło do brutalnego zdławienia manifestacji w Tybecie, większość państw europejskich protestowała, a sam Sarkozy zagroził nawet bojkotem olimpiady w Chinach. Reakcja Pekinu była błyskawiczna - bojkot francuskich firm. Na efekty nie trzeba było długo czekać, Paryż widząc przelatujące przez palce pieniądze zaczął mówić bardziej ugodowo, a w końcu Sarkozy chcąc nie chcąc pojawił się na otwarciu igrzysk jako przedstawiciel Francji i całej Unii Europejskiej.

W ostatnich dniach jednak Europa kilka razy ponownie "postawiła się" Chinom - Dalajlama został przyjęty przez m.in. przewodniczącego Parlamentu Europejskiego w Brukseli, tenże sam parlament nagrodą im. Sacharowa postanowił uhonorować chińskiego dysydenta Hu Jia. No i wreszcie w Gdańsku Sarkozy spotkał się z Dalajlamą. Pekin połączył te wydarzenia w jedną całość i uznał je za europejską prowokację, która nie ujdzie bezkarnie.

Jak realne są chińskie groźby, trudno ocenić. Przedsmak mieliśmy właśnie kilka miesięcy temu, teraz czekać nas może powtórka z rozrywki. Wystarczy więc, że Chiny wstrzymają podpisanie kontraktów dla europejskich potentatów. Choć pogróżki były głównie pod adresem Francji, Polska też ma sporo do stracenia - KGHM stara się o kontrakt z chińskimi firmami na eksploatację złóż w północnych Chinach. Ale kij ma dwa końce i podobnie jak w przypadku Rosji i jej szantażu energetycznego Chiny także potrzebują europejskich pieniędzy i rynków zbytu. W Afryce tanio kupią surowce, ale już nie sprzedadzą tyle, co w Europie. Szkoda tylko, że Sarkozy, który zdobył się na odważny gest, teraz w obawie przed Pekinem wypiera się swoich słów. Mleko już zostało rozlane, skoro więc nie cofnie wydarzeń, to powinien zachować więcej godności.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...