Wenecja - pod stopami morze

Dodano:
Fot. Stock xchng.hu
Można wprawdzie suchą stopą przejść niemal całą Wenecję, ale po co? By poczuć, czym naprawdę jest miasto zbudowane na lagunie, trzeba na nie spojrzeć z wody.
Choć trudno to dostrzec, Wenecja to aż 118 wysp. Przez stulecia wiele kanałów zostało jednak przykrytych kamiennymi płytami i dziś chodzimy po nich jak po zwykłych ulicach. Tak jest m.in. z głównymi traktami pieszymi, czyli Lista di Spagna czy Via Garibaldi. Dopiero w czasie przypływu, gdy z otworów w chodniku zaczyna chlupać woda, zdajemy sobie sprawę, że mamy pod stopami morze. A przecież jedno spojrzenie na ruch na Canale Grande wystarczy, by sobie przypomnieć, że tutaj wciąż, jak przez tysiąc ostatnich lat, cały transport odbywa się drogą wodną. Dostawy do sklepów i na targ, dowiezienie do domu pralki czy telewizora, wywóz śmieci, transport chorych do szpitala, patrole policji, wyjazdy pogotowia i straży pożarnej – wszystko to dzieje się na wodzie. Gdy dołączymy do tego ruchu, miasto, po którym zwykle spacerujemy, nagle znajdzie się na innym poziomie. Place i placyki, nabrzeża i bramy, omszałe schody i nadgryzione przez wilgoć mury ogląda się, zadzierając głowę. Z wody widać, jak bardzo przypływy i odpływy rządzą życiem laguny. W czasie acqua alta, czyli tzw. wysokiej wody, zdarza się, że taksówkarz musi wysadzić pasażerów na brzeg, bo motorówka nie mieści się pod mostkami!

Dla turysty, który wpada do Wenecji na dzień czy dwa, najlepszym sposobem, by zaznajomić się z miastem, jest skorzystanie z vaporetto, czyli tramwaju wodnego. W ciągu dnia przejażdżka przez cały Wielki Kanał (Canale Grande) umożliwi obejrzenie fasad kilkudziesięciu najświetniejszych pałaców, od wenecko-bizantyjskich i gotyckich przez renesansowe po manierystyczne. Na niektórych z nich umieszczono marmurowe tablice informujące o sławnych mieszkańcach tych niezwykłych domów. W Palazzo Mocenigo mieszkał poeta George Gordon Byron. W Palazzo Marcello urodził się XVII-wieczny kompozytor Benedetto Marcello. W Palazzo Vendramin Calergi zmarł Ryszard Wagner. Wieczorem przejazd tą samą trasą pozwala zajrzeć przez okna domów do ich oświetlonych wnętrz. I podziwiać belkowane zabytkowe sufity, pokryte tkaninami ściany czy żyrandole ze szkła Murano. Pałace wyłaniające się z wody są jak olbrzymie szkatuły pełne zwożonych z całego świata skarbów.

Vaporetto kursuje tylko po dużych, szerokich kanałach, czyli po Wielkim Kanale, a także po Canale di Cannaregio, Canale della Giudecca i Canale di San Marco. Tramwajem wodnym dostaniemy się do miejsc, które pozostały oddzielnymi wyspami. Najbliżej jest do San Giorgio Maggiore, położonej naprzeciw Pałacu Dożów wyspy z kościołem o tej samej nazwie, z charakterystyczną antykizującą fasadą. Przy kościele, tak jak na placu św. Marka, stoi wysoka dzwonnica, na której szczyt można wjechać windą. Kolejka tu znacznie mniejsza niż na San Marco, a widok z góry zapiera dech w piersiach.

Dzięki vaporetto można też dotrzeć na wyspę hut szkła i sklepów sprzedających ich wyroby – na Murano, gdzie można spędzić godziny, oglądając przedmioty o tradycyjnych formach oraz awangardowe dzieła współczesnych artystów szkła. Po drodze warto wysiąść na przystanku San Michele in Isola. Na tej wysepce znajduje się stary cmentarz, na którym spoczywają m.in. Igor Strawiński, Sergiusz Diagilew (w sektorze prawosławnym), Ezra Pound i Josif Brodski (w części ewangelickiej). Nieco dalej położona jest Lido, długa, wąska wyspa osłaniająca Wenecję przed falami Adriatyku. Miejsce słynne z powodu modnego kąpieliska, które odwiedzali także polscy pisarze Stefan Żeromski i Jan Parandowski. W Grand Hotelu Kąpielowym gościł bohater „Śmierci w Wenecji" Tomasza Manna – Gustaw Aschenbach oczarowany wdziękiem polskiego efeba Tadzia, rozsławionego przez ekranizację Luchino Viscontiego. Pod koniec lata, w czasie festiwalu filmowego, można na plaży spotkać gwiazdy kina, czekające na werdykt jury, kto wyjedzie ze Złotym Lwem.

Bardziej intymne poznawanie Wenecji wymaga zaangażowania większej gotówki, ale gwarantuje niezapomniane wrażenia. Mamy do wyboru gondolę albo motorówkę, czyli motoscafo. Gondola, w przeciwieństwie do prującej po morzu motorówki, dostojnie pokonuje fale i pozwala swoim pasażerom poczuć czar historii tego miasta – jeśli nie z czasów najsłynniejszego weneckiego uwodziciela Giacomo Casanovy, to przynajmniej Ernesta Hemingwaya, którego bohater pułkownik Cantwell w powieści „Za rzekę, w cień drzew" zabiera na miłosne przejażdżki młodziutką arystokratkę.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...