Śmiertelna demonstracja (aktl.)
Dodano:
Przynajmniej 16 ludzi zginęło w Kano (Nigeria) w największych protestach antyamerykańskich, do jakich doszło po ataku USA na Afganistan. Demonstrowano również w Europie.
Zamieszki wybuchły nazajutrz po pięciotysięcznej demonstracji przeciwko nalotom amerykańskim na Afganistan, zorganizowanej po piątkowych modłach na apel Kongresu młodzieży muzułmańskiej. Oprócz 16 ofiar śmiertelnych rannych zostało kilkadziesiąt osób.
W Kano, największym mieście na północy Nigerii, wprowadzono godzinę policyjną. Armia wyprowadziła na ulice czołgi, gdy demonstranci podpalali samochody, sklepy i biura. W ogniu stanęło pięć kościołów, centralny meczet i 15 mniejszych meczetów. Rozkaz strzelania do najbardziej agresywnych demonstrantów wydał szef miejscowej policji Yakubu Bello Uba.
Podczas protestów wybuchły też starcia na tle religijnym między chrześcijanami a dominującymi w mieście i regionie muzułmanami. Przez dwa ostatnie lata konflikt między wyznawcami różnych religii kosztował życie tysięcy ludzi.
Przeciwko w wojnie w Afganistanie protestowano także w Niemczech i Szwajcarii. W Niemczech demonstrowało kilkadziesiąt tysięcy przeciwników militarnej interwencji Stanów Zjednoczonych. Uczestnicy demonstracji w Berlinie oraz w kilku innych niemieckich miastach krytykowali też rząd Niemiec za poparcie dla USA oraz zaostrzenie kursu w polityce wewnętrznej.
Do demonstracji w Berlinie pod hasłem "Precz z wojną. Powstańmy do walki o pokój" wezwała berlińska Inicjatywa Ruchu Pokojowego, którą poparło ponad 100 organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych. Na placu Gendarmenmarkt w centrum Berlina zebrało się - według danych organizatorów - 50 tys. w większości młodych przeciwników wojny. W przemówieniach, na transparentach oraz w rozdawanych ulotkach domagali się natychmiastowego zaprzestania bombardowań Afganistanu, wycofania przez rząd Gerharda Schroedera poparcia dla George'a W. Busha oraz rezygnacji z planów zaostrzenia przepisów karnych. "Zatrzymać inwazję wielkich mocarstw", "Nie chcemy państwa policyjnego", "Wojna nie jest rozwiązaniem" - to niektóre z haseł.
Pod hasłem "Peace and Justice for All" ("Powszechny Pokój i Sprawiedliwość") co najmniej 20 tys. osób przemaszerowało w sobotę w Londynie spod Marble Arch na Plac Trafalgaru, protestując przeciwko nalotom na Afganistan. Protest zorganizowała organizacja CND (Campaign for Nuclear Disarmament), która jest przeciwna także programowi antyrakietowego systemu obronnego w kosmosie, lansowanemu przez prezydenta Busha, a także Partia Zielonych.
Organizatorzy uważają, że winnych zamachów terrorystycznych 11 września musi spotkać kara, ale nie uważają, by za taką można było uznać naloty na Afganistan. Podkreślają też, że bombardowania utrudniają lub wręcz uniemożliwiają pomoc humanitarną dla ludności tego kraju. Rzecznik CND powiedział dziennikarzom, że naloty na Afganistan wbrew twierdzeniom Waszyngtonu "nie są proporcjonalne do skali zagrożenia, które reprezentują władze tego kraju, nie są wymierzone w z góry przemyślane strategiczne cele i nie mają ograniczonego zasięgu". "CND jest poważnie zaniepokojona nasilającym się problemem uchodźców, groźbą śmierci licznych osób cywilnych i perspektywą destabilizacji dalszych krajów w wyniku amerykańskich nalotów" - dodał rzecznik.
Kilka tysięcy osób (siedem tysięcy według organizatorów, pięć według policji) uczestniczyło też w sobotę w stolicy Szwajcarii Bernie w demonstracji przeciwko atakom USA na Afganistan. Demonstracja, która odbyła się bez incydentów, została zorganizowana przez 40 organizacji szwajcarskich, w tym pacyfistów z Grupy na rzecz Szwajcarii bez Broni, Zielonych, Młodych Socjalistów. Uczestnicy demonstracji przedefilowali przed Pałacem Federalnym, w którym ma siedzibę szwajcarski rząd.
Organizacje, które nawoływały do manifestacji w Bernie, utworzyły w tym tygodniu koalicję na rzecz zastąpienia bombardowań Afganistanu prawdziwym programem humanitarnym.
IrP, pap
W Kano, największym mieście na północy Nigerii, wprowadzono godzinę policyjną. Armia wyprowadziła na ulice czołgi, gdy demonstranci podpalali samochody, sklepy i biura. W ogniu stanęło pięć kościołów, centralny meczet i 15 mniejszych meczetów. Rozkaz strzelania do najbardziej agresywnych demonstrantów wydał szef miejscowej policji Yakubu Bello Uba.
Podczas protestów wybuchły też starcia na tle religijnym między chrześcijanami a dominującymi w mieście i regionie muzułmanami. Przez dwa ostatnie lata konflikt między wyznawcami różnych religii kosztował życie tysięcy ludzi.
Przeciwko w wojnie w Afganistanie protestowano także w Niemczech i Szwajcarii. W Niemczech demonstrowało kilkadziesiąt tysięcy przeciwników militarnej interwencji Stanów Zjednoczonych. Uczestnicy demonstracji w Berlinie oraz w kilku innych niemieckich miastach krytykowali też rząd Niemiec za poparcie dla USA oraz zaostrzenie kursu w polityce wewnętrznej.
Do demonstracji w Berlinie pod hasłem "Precz z wojną. Powstańmy do walki o pokój" wezwała berlińska Inicjatywa Ruchu Pokojowego, którą poparło ponad 100 organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych. Na placu Gendarmenmarkt w centrum Berlina zebrało się - według danych organizatorów - 50 tys. w większości młodych przeciwników wojny. W przemówieniach, na transparentach oraz w rozdawanych ulotkach domagali się natychmiastowego zaprzestania bombardowań Afganistanu, wycofania przez rząd Gerharda Schroedera poparcia dla George'a W. Busha oraz rezygnacji z planów zaostrzenia przepisów karnych. "Zatrzymać inwazję wielkich mocarstw", "Nie chcemy państwa policyjnego", "Wojna nie jest rozwiązaniem" - to niektóre z haseł.
Pod hasłem "Peace and Justice for All" ("Powszechny Pokój i Sprawiedliwość") co najmniej 20 tys. osób przemaszerowało w sobotę w Londynie spod Marble Arch na Plac Trafalgaru, protestując przeciwko nalotom na Afganistan. Protest zorganizowała organizacja CND (Campaign for Nuclear Disarmament), która jest przeciwna także programowi antyrakietowego systemu obronnego w kosmosie, lansowanemu przez prezydenta Busha, a także Partia Zielonych.
Organizatorzy uważają, że winnych zamachów terrorystycznych 11 września musi spotkać kara, ale nie uważają, by za taką można było uznać naloty na Afganistan. Podkreślają też, że bombardowania utrudniają lub wręcz uniemożliwiają pomoc humanitarną dla ludności tego kraju. Rzecznik CND powiedział dziennikarzom, że naloty na Afganistan wbrew twierdzeniom Waszyngtonu "nie są proporcjonalne do skali zagrożenia, które reprezentują władze tego kraju, nie są wymierzone w z góry przemyślane strategiczne cele i nie mają ograniczonego zasięgu". "CND jest poważnie zaniepokojona nasilającym się problemem uchodźców, groźbą śmierci licznych osób cywilnych i perspektywą destabilizacji dalszych krajów w wyniku amerykańskich nalotów" - dodał rzecznik.
Kilka tysięcy osób (siedem tysięcy według organizatorów, pięć według policji) uczestniczyło też w sobotę w stolicy Szwajcarii Bernie w demonstracji przeciwko atakom USA na Afganistan. Demonstracja, która odbyła się bez incydentów, została zorganizowana przez 40 organizacji szwajcarskich, w tym pacyfistów z Grupy na rzecz Szwajcarii bez Broni, Zielonych, Młodych Socjalistów. Uczestnicy demonstracji przedefilowali przed Pałacem Federalnym, w którym ma siedzibę szwajcarski rząd.
Organizacje, które nawoływały do manifestacji w Bernie, utworzyły w tym tygodniu koalicję na rzecz zastąpienia bombardowań Afganistanu prawdziwym programem humanitarnym.
IrP, pap