Jak głosował Open er

Dodano:
Fot. WPROST
Plakaty informacyjne, ulotki i autobusy dojeżdżające do punktów wyborczych. Organizatorzy najważniejszego festiwalu muzycznego w Polsce zrobili wiele, by uczestnicy imprezy zagłosowali.
Publiczność Open’era to pochodzący zwykle z wielkich miast młodzi ludzie, dla których zabawa na festiwalu jest jednocześnie początkiem wakacji. Tym razem koncerty ulubionych wykonawców nie były jedynymi tematami dyskusji. Każdej nocy, kiedy uczestnicy festiwalu zaczynali opuszczać teren lotniska w Babich Dołach, rozmowy z muzyki przenosiły się na politykę, a najważniejszym tematem była zbliżająca się druga tura wyborów prezydenckich. Ktoś mógłby pomyśleć, że ci ludzie to młodzi kontestatorzy. Nic bardziej mylnego. Dla publiczności Open’era hasło: „Nie ufaj nikomu po trzydziestce", jest niezrozumiałe. – Tak naprawdę wszyscy uważamy się za nowoczesnych i pragmatycznych ludzi – mówi Marta Błaszczak, 20-latka z Krakowa. – Każdy głos ma znaczenie, a dla mnie wybory prezydenta RP są ważnym wydarzeniem – dodaje 23-letni Rafał. Zgodził się porozmawiać mimo zmęczenia wywołanego całonocną zabawą na festiwalu. Na głowie ma ufarbowanego na blond irokeza i jak sam przyznaje, wciąż leczy kaca, a jednak w kwestii obowiązków obywatelskich nie ma wątpliwości. – Głosowanie to przede wszystkim obowiązek wobec samego siebie – mówi.

– W Polsce nie byłoby problemów z frekwencją, gdyby wszyscy wyborcy byli równie zdyscyplinowani jak my – mówi Marcin Kaczor, który na Open’era przyjechał z Warszawy. Specjalnie oznakowane autobusy przez cały dzień dowoziły festiwalowiczów z terenu imprezy do najbliższych lokali wyborczych. – Od samego rana mamy tutaj tłum ludzi. Różnica jest radykalna, już o 11 rano liczba wydanych kart przekroczyła liczbę wyborców z naszego okręgu – mówi Krystyna Dziuba, dyrektor przedszkola, w którym zorganizowano komisję wyborczą. Tysiące ludzi, którzy w niedzielę rano ruszyli w stronę najbliższych punktów wyborczych, najczęściej głosowały na mniejsze zło. – Chcemy żyć w normalnym kraju, w którym nie ma miejsca na XIX-wieczną retorykę narodowców i ksenofobów – mówi Michał Komorowski, 21-letni student psychologii z Warszawy. – Mieszkam na wschodzie Polski, gdzie Kościół wciąż stara się decydować o wyborach politycznych ludzi. Chcę to zmienić – komentuje 19-letnia Arleta z Puław.

Osoby, z którymi rozmawiałem na Open’- erze, są optymistami. Wierzą, że przyszłość należy do nich, i nie obawiają się polityków. Wzięli udział w wyborach, bo czują odpowiedzialność za to, w jakim kraju będą żyć przez następne lata. A także, czego nie kryją, ponieważ nie głosować to na Open’erze obciach. – Z kimkolwiek bym rozmawiał, mówi, że będzie głosował. Dzisiaj głosowanie to jak dodatkowa impreza festiwalu. Po prostu musisz tam być – mówi Robert Senator, 25-letni muzyk z Wrocławia.

Tekst ukazał się w specjalnym wyborczym dodatku do tygodnika "Wprost", który będzie dostępny w kioskach już w poniedziałek w Warszawie i jej okolicach.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...