Włoszczowska mistrzynią świata!

Dodano:
Fot. P. Matyga/Wikipedia
Maja Włoszczowska w wielkim stylu zdobyła w kanadyjskiej miejscowości Mont Sainte Anne tytuł mistrzyni świata w kolarstwie górskim. To jej największy sukces w karierze, obok srebrnego medalu olimpijskiego z Pekinu.
Zawodniczka CCC Polkowice wyprzedziła o 48 sekund broniącą tytułu Rosjankę Irinę Kalentiewą oraz o 52 sekundy Amerykankę Willow Koerber. Siódme miejsce zajęła Anna Szafraniec, tracąc do koleżanki z reprezentacji 2 minuty i 16 sekund.

"Jestem ogromnie szczęśliwa. Teraz cały rok będę jeździć w tęczowej koszulce. W naszej dyscyplinie, jeśli jest coś więcej, to tylko złoto olimpijskie" - powiedziała Włoszczowska.

Kolarka z Jeleniej Góry objęła prowadzenie jeszcze przed półmetkiem, przewagę systematycznie powiększała i niezagrożona dojechała do mety, wyprzedzając o 48 sekund Rosjankę Irinę Kalentiewą oraz o 52 sekundy Amerykankę Willow Koerber. Przyznała jednak, że wyścig był trudny i miała bardzo ciężki, krytyczny moment.

"Bałam się, czy wytrwam. Na ostatnim okrążeniu złapał mnie skurcz i to w chwili, gdy schodziłam ze skały, bo nawet nie próbowałam po niej zjeżdżać. Ten zjazd w normalnych warunkach pokonałabym na rowerze, ale po deszczu zrobiło się bardzo ślisko, więc nie ryzykowałam" - wyjaśniła.

Polka jako jedna z nielicznych uniknęła upadku. "Praktycznie wszystkie zawodniczki się przewracały. Najbardziej żal mi Kanadyjki Pendrel. To moja dobra koleżanka, przed startem życzyłyśmy sobie powodzenia. I przez pewien czas razem jechałyśmy na czele stawki. Była świetna, ale miała upadek. Smutno mi, że nie stanęła na podium" - dodała.

Włoszczowska zamierza uczcić swój największy, obok srebrnego medalu olimpijskiego, sukces szampanem i wyjściem na koncert. "Zaprosili nas organizatorzy. Co będą grać? Nie wiem. Wszystko jedno. Chcę uczcić ten dzień. Moment, gdy mijałam linię mety, zapamiętam do końca życia".

pap, em

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...